"Jeśli bowiem: nie jest prawdą, że…
1. Jarosław Kaczyński nie był aresztowany lub choćby zatrzymany 13 grudnia 1981 roku, a przeciwnie – zatrzymano go tak samo, jak tysiące poważnych opozycjonistów…
2. Spotkał się z pułkownikiem SB, rozmawiając przy kawie o sprawach, które pułkownik opisał później w notatce służbowej…
3. Nie interesował się kobietami i nie planował założenia rodziny, co opisał pułkownik SB…
4. Nie wypowiedział się na temat żydowskiego pochodzenia jednego ze swoich opozycyjnych kolegów…
5. Został wyrejestrowany jako figurant w latach osiemdziesiątych, gdyż nie prowadził działalności opozycyjnej…
6. Jego teczka w IPN zawiera prawdziwe dokumenty…
…to przecież PiS może mnie podać do sądu i wygrać z fałszywkami… Nic prostszego!" - napisał Janusz Palikot na swoim blogu na Onet.pl.
"Jarosław Kaczyński otrzymał, podobnie jak Lech Wałęsa, status pokrzywdzonego. Jest przecież logiczne, że ubecy i ich pogrobowcy nie mieli powodów do fałszowania teczki Lecha Wałęsy, bo to był trzeciorzędny opozycjonista, zaś fałszowanie teczki legendy takiej jak Jar było nie tylko słuszne ideowo, ale i pragmatyczne" - stwierdza Palikot.
"Kompromitacja Lecha Wałęsy nic by nie dała, zaś skompromitowanie Jarosława to klęska, to koniec mitu Solidarności. Taki byłby domniemany cel fałszerzy: skompromitować Kaczyńskiego, ten filar wojny o wolną Polskę. Światło rzucone na tę walkę mogłoby wiele wyjaśnić…" - pisze na koniec poseł PO.