Jolanta Fedak znana jest z tego, że często się uśmiecha i dobrze prezentuje się w telewizji. Tym razem nie miała jednak szczęścia do kamery. Ekipa TVN zarejestrowała fragment jej rozmowy z ministrem Markiem Sawickim. Właściwie nie była to nawet rozmowa, tylko jedno krótkie "warknięcie". Minister dosłownie na chwilę przestała się uśmiechać i wypaliła w stronę partyjnego kolegi, który do niej podszedł: "Spie...laj!"
>>> Zobacz, na czym TVN przyłapał panią minister
Fedak ma już spore doświadczenie w polityce. Co wyprowadziło ją z nerwów? Kamera pokazywała tylko twarze ministrów. Nie wiadomo, więc czy minister przypadkiem nie tracił swojej koleżanki. Stanisław Żelichowski, szef sejmowego klubu PSL usiłował tłumaczyć, że być może Fedak i Sawicki nie mogli znaleźć wspólnego języka, bo są odpowiedzialni za zupełnie inne resorty.
O minister Fedak pisaliśmy w zeszłym roku. Jej wspólpracownicy przyznawali, że minister często się uśmiecha, ale tylko do kamer. Na co dzień jej cechą charakterystyczną jest impulsywność. "Ona ma różne swoje prywatne problemy, które przelewa na innych" - mówiła DZIENNIKOWI osoba związana z resortem. W rozmowach ze swoimi podwładnymi Fedak ma swój jeden ulubiony argument. Stosuje go, gdy jest do czegoś przekonywana. "Wtedy zawsze powołuje się na swoje wcześniejsze doświadczenia. I krzyczy: ja wiem lepiej, bo byłam sekretarzem gminy!" - opowiada osoba z otoczenia minister.
Najgorzej jest rano, twierdził inny rozmówca DZIENNIKA. "Fedak często się wtedy źle czuje, boli ją głowa. A tym samym wyżywa się na innych" - twierdził nasz rozmówca. Pracownicy ministerstwa najbardziej lubią piątki, bo jest duża szansa, że Fedak w resorcie nie będzie. "W piątki często jedzie do siebie, do Zielonej Góry. Zdarza się, że wraca stamtąd dopiero we wtorek" - opowiada jeden z urzędników.
Trudny charakter pani minister nie jest tajemnicą w jej partii, ale politycy PSL mają dla niej dużo wyrozumiałości. Jeden z prominentnych polityków PSL tłumaczył nam, że Fedak nie miała wcześniej doświadczenia w polityce krajowej. "Dlatego źle reagowała przez pierwsze miesiące na ataki personalne" - mówi.
Politycy PSL nie pierwszy raz dają przyłapać się na używaniu ostrych słów w miejscach publicznych. Do tej pory najbardziej znana była wypowiedź marszałka Józefa Zycha, który na posiedzeniu Sejmu wypalił do swojego współpracownika: "Co mi tu, ku..., przynosisz?". Zrobił to przy włączonych mikrofonach, gdy zajmował miejsce należne marszałkowi.
Jeszcze mocniejszych słów użył inny polityk związany ze wsią - Andrzej Lepper z Samoobrony, który do jednego z posłów miał powiedzieć: "Wypier....j mi z klubu, chamie jeden".