Palikot, jak ognia, unika odpowiedzi na te pytania. Zamiast mówić o konkretach, nazywa nas "medialnymi mordercami"- i ludźmi ukrywającymi się pod pseudonimem dziennikarzy. Grozi prokuraturą i sądem. To PR-owski trik, który ma uwiarygodnić posła przed premierem Donaldem Tuskiem i odwlec sprawę.

Reklama

>>> Milionowe pożyczki? Palikot niczego nie wyjaśnił

Palikot w weekend przyparty do muru tłumaczył, że pożyczki zagwarantował sobie przy sprzedawaniu własnych firm. Podał przykład konkretnej transakcji. My, na podstawie jawnych źródeł, sprawdziliśmy umowę tej właśnie sprzedaży. Nie ma w niej mowy o gwarantowaniu jakichkolwiek pożyczek.

Co na to Palikot? Jak zwykle, na okrągło i bez konkretów: "Nie zapoznali się, albo nie przedstawili pełnej swojej wiedzy na temat tej umowy".

Otóż przedstawiliśmy, panie pośle. Cała standardowa umowa, w której nie ma słowa o pożyczkach, jest od rana do obejrzenia na internetowej stronie DZIENNIKA.

>>> Zobacz, jak Palikot mija się z prawdą

Janusz Palikot mówi, że zasada: cena plus gwarancja pożyczek, to biznesowa reguła. Spytaliśmy więc bankowców i przedsiębiorców. Mówią, że o czymś takim w życiu nie słyszeli.

Powtarzamy jeszcze raz. Czekamy na spotkanie z Palikotem w sądzie. Pokażemy wszystkie dokumenty. Może w czasie procesu polityk Platformy powie, dlaczego pisał nieprawdę w oświadczeniu majątkowym.