Konstanty Miodowicz zapewnia, że nigdy w Urzędzie Ochrony Państwa ani Ministerstwie Spraw Wewnętrznych nie było odręcznych zapisów, zobowiązań czy pokwitowań, które obciążałyby Lecha Wałęsę i potwierdzały jego agenturalną przeszłość.
"Kaczyński kłamie, mówiąc, że widział oryginały donosów <Bolka>" - mówi dziennikowi.pl były szef kontrwywiadu w UOP.
Zdaniem Konstantego Miodowicza, w tym, że Jarosław Kaczyński jako urzędnik Biura Bezpieczeństwa Narodowego przeglądał akta "Bolka", nie było nic dziwnego. "Sprawa tego agenta jest od lat znana" - wyjaśnia Miodowicz. "Jarosław Kaczyński był przede wszystkim zainteresowany materiałami SB na swój temat" - dodaje.
Andrzej Milczanowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych, również nie pozostawia suchej nitki na prezesie PiS. "Kaczyński kłamie, bo nienawidzi Wałęsy" - mówi w Radiu ZET. "Wyciąga tę sprawę co jakiś czas" - dodaje Milczanowski i wyjaśnia, że w 1990 roku plik skserowanych dokumentów z teczki "Bolka" oddał do policyjnego laboratorium. "Dostałem ekspertyzę, z której wynikało, że nie można stwierdzić, czy to pismo Wałęsy" - zapewnia.
Jarosław Kaczyński oświadczył w "Sygnałach Dnia", że gdy był szefem Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, widział oryginalne dokumenty, świadczące o współpracy Wałęsy z SB. Miał mu je pokazać właśnie minister Andrzej Milczanowski. "Ja widziałem teksty, które pan Milczanowski przedstawił mi jako oryginalne, sprawdzone grafologicznie" - przekonywał prezes PiS.
Słowami Jarosława Kaczyńskiego zdziwiony jest generał Gromosław Czempiński, były szef UOP. "Nigdy nie słyszałem, by w archiwach Urzędu Ochrony Państwa były oryginały" - komentuje w TVN24. "Nie wyobrażam sobie, że Milczanowski, gdyby miał inny zestaw dokumentów, zataiłby to przede mną" - dodaje Czempiński.