Biznesmen nie umie wyjaśnić, dlaczego dokumenty trafiły akurat do niego. "Każdy może zostać w ten sposób <wrobiony>" - mówi Tobiasz Niemiro. Dodaje, że nie zna ani nigdy nie spotkał Zyty Gilowskiej.

Przedsiębiorca nie chciał ujawnić, jak znalazły się u niego dokumenty. Pieczątki na nich wskazują, że zostały skopiowane już po tym, jak trafiły do sądu lustracyjnego. A dostęp do tych materiałów powinny mieć tylko osoby uczestniczące w procesie! Wśród 30 kartek są m.in. meldunki agenta "Beata" i inne materiały dawnej SB, a treść dokumentów pokrywa się z przebiegiem procesu.

Biznesmen będzie zeznawał jako świadek w prokuraturze. To ona prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego. Gilowska uznała, że jej lustracja miała służyć pozbyciu się jej z rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Po tym jak Rzecznik Interesu Publicznego oskarżył ją o współpracę z SB, była wicepremier i minister finansów została odwołana.