Według ministra, nie ma nawet cienia dowodu, że człowiek, który - według Parysa - miał pracować dla obcych służb, był prawdziwym agentem. Zresztą od pół roku nie ma on już nic wspólnego z rządem.

Gosiewski ma za złe Parysowi, że nie sprawdził swoich informacji, tylko od razu poleciał z rewelacjami do mediów. No i się lekko skompromitował. Jednak minister zastrzega, że jeśli pojawią się jakieś dowody o rzekomym szpiegostwie, to od razu całą sprawę wyśle do prokuratury.

Reklama

Bo Parys wczoraj powiedział w TVN24, że w rządzie Jarosława Kaczyńskiego jest szpieg obcych mocarstw. Nie podał jego nazwiska. Twierdził tylko, że to nikt wysoko postawiony. Parys najpierw wygadał się mediom, bo nie był w stanie wcześniej skontaktować się z premierem... Teraz jednak okazuje się, że rewelacji Parysa nikt nie jest w stanie potwierdzić. I nikt nie zdradza, kogo miał na myśli, mówiąc o szpiegu...