Nie ma co liczyć na cud. Lekarze nie dostaną tyle pieniędzy, o ile walczą. Mało tego, w tym roku rząd nie ma pieniędzy na jakiekolwiek podwyżki dla nich.

"Szansa na podwyżkę jest w przyszłym roku, ale na pewno nie będzie ona taka, jakiej chcą lekarze, bo na to środków z budżetu nie starczy" - mówiła minister finansów Zyta Gilowska po spotkaniu z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy.

"Nie możemy w ciemno mówić o żadnych kwotach, nie zaakceptujemy żadnych postulatów, póki nie policzymy, ile da się wygospodarować z budżetu. I musi starczyć tyle, ile w nim znajdziemy, bo podatków żadnych podnosić nie będziemy" - tłumaczy Gilowska.

Fiskus pieniędzy nie da, ale skoncentruje się na zrobieniu porządków w finansach służby zdrowia. Każdy gabinet lekarski będzie musiał mieć tzw. kasę rejestrującą, która zapisze, ile było wizyt, jakie leki przepisano, ile warta była usługa medyka (nie będzie to kasa - jak wcześniej spekulowano - fiskalna). Takie urządzenia najprawdopodobniej będą musiały pojawić się już w przyszłym roku.





Lekarze rezygnować ze swych żądań nie zamierzają. Nadal domagać się będą podwyższenia pensji do 5 i 7,5 tys. zł. Dlatego tuż po zakończeniu spotkania z panią minister szef OZZL Krzysztof Bukiel znów nakłaniał lekarzy, by składali wypowiedzenia z pracy.

"Droga do rozwiązania kryzysu w służbie zdrowia jest daleka. Rząd podtrzymał swoje stanowisko, my utrzymaliśmy swoje" - kwituje krótko Krzysztof Bukiel.