Trudno o lepsze miejsce na rozmyślanie. Z dala od zgiełku stolicy i problemów ze służbą zdrowia, nad Bugiem niedaleko Wyszkowa w swym letniskowym domku zaszyli się państwo Religowie. "Mąż musi teraz odpoczywać" - podkreśla Anna Wajszczuk-Religa. I broni dostępu do chorego - pisze "Fakt".

Reklama

Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. W przypadku profesora Religi powiedzenie to sprawdza się w stu procentach. Mimo osłabienia chorobą minister nie wyleguje się z rana w łóżku. Tak jak przez całe życie, wstaje z samego rana. Choć nie musi pędzić do szpitala - jak to czynił przez lata. Jest po godzinie 8. Bierze wędki, wiaderko z zanętą, siatkę, a do tego jeszcze stołek wędkarski i idzie na ryby.

Profesor stawia ostrożnie nogę za nogą. Obok maszeruje kot. Widać, że chodzenie sprawia Relidze pewną trudność. Na szczęście z domu nie jest daleko nad rzekę. Bug przepływa nieopodal.

Minister przedziera się przez krzaki zarastające ścieżkę. Po chwili jest nad brzegiem. Rozkłada kije i zarzuca wędkę. Potem następną. Siada na stołku. Słońce przygrzewa, więc profesor zdejmuje kamizelkę, a następnie koszulkę. Na plecach widać niewielkie opatrunki. Rany po operacji goją się dobrze. Nagle spławik idzie pod wodę. Profesor chwyta wędkę i podrywa. W siatce ląduje niewielka płotka. Dochodzi godzina 11. Ryby biorą słabą. Połów jest skromny, ale dla kota wystarczy.
Religa wraca do domu. Tam czeka na niego żona. Teraz czas na drzemkę. Profesor już za kilka dni zamierza wrócić do ministerialnych obowiązków - pisze "Fakt".

Reklama