Zdaniem Migalskiego, cały spór wokół krzyża był kontrolowany przez Donalda Tuska i jego otoczenie, które potrafiło całe to zamieszanie wykorzystać politycznie. Podobnie będzie ze "schowaniem krzyża" w prezydenckiej kaplicy. Wszystko przez łatwą do przewidzenia reakcję PiS.

Reklama

"Reakcja będzie mocna i znowu wepchnie moją ulubioną partię do narożnika, w którym bezpiecznie jest trzymana przez macherów od PR z kancelarii premiera. Na trwałe, i niesprawiedliwie - dodajmy, zwiąże się z obrazem rozemocjonowanego i dewocyjnego tłumu" - wieszczy europoseł.

Jego zdaniem, kreując całą tę sytuację PO dążyła do przedstawienia się jako partia modernizacyjna, proeuropejska i nowoczesna, w opozycji do PiS, które ma być odbierane jako "formacja wiejska, dewocyjna, ksenofobiczna, zamknięta".

Dlatego Migalski formułuje nowe prawo, które łatwo określa, co trzeba zrobić, by wygrać w Polsce wybory. "Proponuję tezę doktora Migalskiego - nie da się w Polsce wygrywać wyborów bez zwycięstwa w dużych miastach. I właśnie ta robótka wokół krzyża jest elementem przygotowywania wygranej w nadchodzących wyborach w dużych miastach" - przekonuje europoseł. I dodaje, że PiS takiego poparcia nie uzyska, dopóki z jego szeregów nie będą eliminowane osoby atrakcyjne dla wielkomiejskiego elektoratu. "Prawo Migalskiego obowiązuje, czy ktoś mnie lubi czy nie, czy ktoś się mnie pozbył czy nie, czy ktoś tego chce czy nie" - kończy europoseł.