Kiepscy w reformowaniu, sprawni w zarządzaniu i dobrzy w nadrabianiu zaległości po poprzednikach – tak można zdefiniować rząd Tuska trzy lata po przejęciu władzy. Przypomina on gabinet SLD i PSL z lat 1993 – 1997. Robi tylko to, co musi, i tak, by nie stracić popularności.
Rząd Tuska to zarazem najsilniejszy i najsłabszy rząd w 20-leciu. Jak żaden inny potrafi utrzymać poparcie społeczne, ale jego słabością jest strach przed utratą popularności i wystrzeganie się wszelkich działań, które do tego mogą prowadzić. – To rząd, który wprowadził pewnego rodzaju spokój i porządek, może nawet czasami za dużo tego spokoju, a za mało radykalnych ruchów. Choć może po poprzednim rządzie to się przydaje – mówi politolog prof. Radosław Markowski.
Kiepscy w kreowaniu
Mimo że zapowiedzi reform znalazły się i w kampanii wyborczej, i expose Tuska to jego gabinet ma problem z ich wdrażaniem w życie. Do tej pory została zrealizowana faktycznie jedna spora reforma autorstwa tego rządu – edukacyjna: sześciolatki poszły do pierwszych klas i zmieniona została podstawa programowa. Sukces jest ograniczony, bo do pierwszej klasy trafiło mniej niż 5 proc. sześciolatków, ale proces się zaczął.
Wielką reformą miał być pierwszy pakiet Ewy Kopacz zgłoszony w 2008 roku i zawetowany przez prezydenta. Powodem weta była obligatoryjna komercjalizacja szpitali. Gdy PO wróciła z pakietem zdrowotnym w tym roku, sama z tego pomysłu się wycofała.
Znakiem firmowym rządów PO miały być radykalne zmiany prawa dla przedsiębiorców, a także uzdrowienie finansów publicznych. W tej ostatniej sprawie rządowi trafił się światowy kryzys finansowy. To jednak tylko potwierdziło wcześniejsze decyzje rządu, by reforma finansów odbywała się małymi krokami. Stąd nie mówimy obecnie np. o reformie KRUS, której zapowiedź pojawiła się jeszcze w expose.
Podobnie z ułatwieniami dla przedsiębiorców – choć rząd wprowadził „jedno okienko”, to duża ustawa deregulacyjna ma się pojawić dopiero teraz i to w wersji okrojonej przez urzędników. Nic dziwnego, że PKPP Lewiatan jako słabość rządu wskazała właśnie kłopoty z odbiurokratyzowaniem gospodarki.
Premier pokazał za to, że ma tendencję do rzucania się z całym impetem na problemy drugoplanowe, ale ważne z wizerunkowego punktu widzenia, jak np. karanie pedofilów, zakazywanie dopalaczy czy hazardu.
– Premier mówił ostatnio, że celem jego działalności jest poprawa sytuacji tu i teraz, to doktryna przywódcy populistycznego – mówi prof. Stanisław Gomułka.
Nieźli w zarządzaniu
Rząd Tuska okazał się za to sprawny w rozwiązywaniu doraźnych problemów w rządzeniu. Największym testem był światowy kryzys finansowy, który z jednej strony ujawnił siłę naszej gospodarki, ale z drugiej obnażył słabość stanu finansów publicznych. Jednak rząd wyszedł z tego obronną ręką i mógł chwalić się wzrostem PKB, gdy inni notowali recesję.
Dodatkowo gabinet jest najstabilniejszy w czasie 20-lecia transformacji. Premier niechętnie wymienia ministrów, robi to tyko w ostateczności. Stało się tak z szefami resortów środowiska, sprawiedliwości oraz sportu i spraw wewnętrznych. Dlatego Tusk jako premier i większość jego ministrów mieli dużo więcej czasu od innych, by się uczyć.
– Tusk korzystał z doświadczeń PiS, nie popełniał ich błędów i wykorzystywał to, co w ich komunikacji społecznej było skuteczne. W tym sensie jest drugim Marcinkiewiczem – mówi politolog dr Wojciech Jabłoński.
Specjaliści od sprzątania
Największe sukcesy rządu PO-PSL dotyczą sprzątania niezałatwionych spraw. Z reformą emerytur pomostowych, która jest sukcesem ekipy Tuska, nie uporały się rządy Marka Belki i Jarosława Kaczyńskiego. Ustawa uruchomiała proces podnoszenia efektywnego wieku przechodzenia na emeryturę. Tylko w tym roku ma to dać 2 mld zł oszczędności.
Obecnemu rządowi udało się też zawrzeć ugodę z Eureko w sprawie PZU. Dzięki temu Skarb Państwa odzyskał kontrolę nad spółką. Choć suma, jaką za to zapłacił Skarb Państwa, była olbrzymia, co zażegnało widmo sądowej porażki i wypłaty monstrualnego odszkodowania.
Osobistym sukcesem Tuska jest utrzymywanie wysokiego poparcia społecznego. Sondaże dają Platformie perspektywę samodzielnego rządzenia. Ostatecznym testem nie będą jednak przyszłoroczne wybory, ale Euro2012. Zorganizowanie tej imprezy ujawni siłę lub słabość tego rządu.