"To była wielka tragedia, ale stoi przed nami pytanie, co z tej tragedii wyniknie. Czy wyniknie przebudzenie, czy ten naród będzie coraz bardziej pogrążał się w złym śnie, w którym zapomina się o wartościach, o Polsce? " - mówił do zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim lider PiS.
Podziękował tym, którzy przybywali pod Pałac przez ostatnie osiem miesięcy. "Mam nadzieję, wierzę w to głęboko, że będą przybywać dalej. Mam nadzieję, że będą tymi, którym uda się przebudzić innych. Wierzę, że będziemy dalej zabiegać o prawdę, bez której żadne wartości ani instytucje demokratyczne nie mogą działać" - mówił Kaczyński.
"Dziś walka o prawdę skupiła się wokół jednej sprawy, tą sprawą jest Smoleńsk. Kto dąży do ustalenia prawdy o tym wydarzeniu, jest prawdy obrońcą, kto jest przeciw tej prawdzie, kto chce dziś tę prawdę ukryć, ten jest przeciw temu wszystkiemu, co stanowi polską wiarę, co buduje polską demokrację" - powiedział prezes PiS.
"My jesteśmy po właściwej stronie i nawet jeśli dziś wynika ze statystyk, że jesteśmy w mniejszości, nie opuszczajmy rąk. Często w historii naszego narodu rację mieli ci, którzy byli w mniejszości. Przyjdzie dzień prawdy i wy będziecie mogli mówić: my jesteśmy tymi, którzy to zwycięstwo wywalczyli" - przekonywał Kaczyński.
Wyraził nadzieję i poprosił uczestników marszu, by "nie zawiedli Polski także w przyszłym roku i walczyli o prawdę - aż do jej pełnego ujawnienia.
Uczestnicy marszu na transparentach mieli hasła m.in.: "Fałszowanie smoleńskich zbrodni z Bolszewikami - współudział i zdrada", "Smoleńsk chcemy prawdy", "TVN kocha Putina" i "Zabito prezydenta, a teraz zdrajcy z PO sprzedają Polskę". Skandowali m.in.: "Komorowski won do Moskwy" i "Komoruski". Część przyszła z zapalonymi pochodniami i zniczami, wielu miało też biało-czerwone flagi.
Uczestnicy marszu modlili się, śpiewali pieśni religijne i patriotyczne, m.in. "Rotę" oraz "Boże coś Polskę" z frazą "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie". Anita Czerwińska w imieniu organizatora marszu - warszawskiego klubu "Gazety Polskiej" odczytała apel, wzywając m.in. o pamięć o katastrofie smoleńskiej.
Porządku przed pałacem pilnowali policjanci i strażnicy miejscy. Na chodniku, około dwa metry przed ogrodzeniem pałacu służby porządkowe ustawiły barierki.
Jak powiedział PAP rzecznik KSP Maciej Karczyński, zgromadzenie przebiegło spokojnie, policja nie zanotowała poważniejszych incydentów.
Podobne manifestacje odbywały się dziesiątego dnia każdego miesiąca począwszy od sierpnia. Ich organizatorem za każdym razem były środowiska związane z "Gazetą Polską". Miesiąc temu w marszu uczestniczyło, podobnie jak w piątek, ok. 1,5 tys. osób.
Przed "marszem pamięci" w archikatedrze pw. św. Jana na Starym Mieście odbyła się msza św. w intencji 96 ofiar katastrofy samolotu Tu-154M.
"Jakże wielu naszych rodaków, ale także przedstawicieli innych narodów doświadczyło czegoś podobnego: trzeba było stawać często w obliczu wielkiej próby, trzeba było przyjąć albo odrzucić krzyż" - mówił w homilii ordynariusz drohiczyński biskup Antoni Dydycz.
"Co mamy robić na wspomnienie prezydenta Rzeczypospolitej, jego małżonki, ostatniego prezydenta na uchodźstwie i ponad 90 osób zasłużonych dla narodu?" - dodał bp Dydycz.
"Chcemy pamiętać o nich. Nie wszyscy potrafią zrozumieć nasze przesłanie, nasze motywacje, które nie pozwalają na zapomnienie kolejnej daniny krwi i to złożonej przez jakże bliskie nam osobistości, przez wyjątkowych obywateli RP" - powiedział bp Dydycz. Jego zdaniem zapomnienie oznaczałoby ucieczkę przed własną tożsamością.
Bp Dydycz nazwał ofiary katastrofy "poległymi" i "męczennikami polskiej sprawy".
Po homilii wierni długo bili brawo. Brawami reagowali też na niektóre intencje zanoszone w modlitwie wiernych, m.in. "za rządzących Polską o łaskę opamiętania, aby nie lekceważyli narodu, z którego zostali wybrani i pamiętali, że są odpowiedzialni przed Bogiem, który zna zamysły serc sprzeniewierzających się prawdzie kłamstwem".
W nabożeństwie wzięli udział m.in. członkowie rodzin ofiar tragedii, w tym Jarosław Kaczyński.
W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, które udawały się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Wśród ofiar byli m.in. prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.
W połowie września krzyż, ustawiony 15 kwietnia przed pałacem w czasie żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej, został przeniesiony do pałacowej kaplicy. Dokładnie miesiąc temu krzyż znów przeniesiono - tym razem do kościoła św. Anny, do kaplicy loretańskiej, gdzie jest pomnik katyński.