Grzegorz Schetyna zarzucił w RMF FM, że rząd i sam premier za słabą reakcję na ogłoszony przez rosyjski MAK raport dotyczący katastrofy Tu-154.

Reklama

"Mi się wydaje, że zabrakło refleksu i takiej wiedzy czy przewidywania tego, jak Polacy przyjmą ten raport. W takich sytuacjach trzeba być gotowym na odpowiedź natychmiast" - mówił marszałek Sejmu przepytywany przez Konrada Piaseckiego.

Schetyna ma też zastrzeżenia do Donalda Tuska dotyczące jego wyjazdu na urlop w Dolomity. "To na pewno nie ułatwia, zabrakło przygotowanej z dobrym pomysłem reakcji i byliśmy zakładnikami tej trudnej sytuacji i tego raportu" - podkreśla polityk Platformy Obywatelskiej. Według niego, Rosjanie specjalnie wybrali ten moment na konferencję Tatiany Anodiny i Pawła Morozowa z MAK.

Marszałek Sejmu pytany, czy nie obawia się, że Polska przegrała w oczach świata walkę o obraz wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, odpowiada tak: "To jest przykre i trudne i z tego powodu jest mi żal, że nie było takiej reakcji opisującej np. zachowania na wieży".



Grzegorz Schetyna uważa, że kontrprezentacja polskiej strony powinna się odbyć się kilka godzin po konferencji MAK.

"Wtedy jest prezentacja przeciwko prezentacji, słowo przeciwko słowu, obraz przeciwko obrazowi, a tego zabrakło i tak naprawdę świat dowiedział się o dowódcy pod wpływem alkoholu. To wszystko było fatalne, bardzo dla nas złe i pozostało bez odpowiedzi. To na pewno był błąd" - podkreśla marszałek Sejmu.

Reklama

Grzegorz Schetyna pytany o to, czy uważa, że na pilotów Tu-154 była wywierana presja, odpowiada w ten sposób: Na pewno te zachowania nie były standardowe. Nie wierzę w to, że to jest norma i tak bywa, że dowódca pilotów urzęduje z nimi w kokpicie, że z nimi rozmawia, że... Nie wierzę w taką sytuację".

Marszałek przyznaje jednak, że nie ma twardych dowodów, że presja była wywierana na załogę.