"Dlaczego szef opolskich struktur PO, krytykując posła Węgrzyna, sam rozrywa się na jeszcze gorszej minie, klnąc przed kamerą i nazywając swojego kolegę debilem? Dlaczego Sławuś Nowak nie potrafi składnie złożyć jednego zdania w odpowiedzi na pytanie, czy PO straciła sympatię mediów? Dlaczego Joanna Mucha udziela kuriozalnego wywiadu, a potem autoryzuje go w pośpiechu i dziwi się, że jest z tego afera?" - pyta na swoim blogu Migalski.
I zaraz sam sobie odpowiada. Jego zdaniem, politycy PO przez lata nie byli "normalnie" traktowani przez media, które nie wytykały im nietrafionych, a czasem skandalicznych wypowiedzi. "Można założyć, że w archiwach TVN24, Polsatu czy Superstacji pełno jest takich rechotów, jak ten Węgrzynowy, pełno jest uwag równie subtelnych, jak posłanki z Lublina, a i kilka przekleństw autorstwa polityków PO by się pewnie znalazło" - stwierdza polityk PJN. I diagnozuje: politycy PO "zostali rozbestwieni" przez media, a teraz, gdy zadawane są im trudne pytania, "gubią się, kluczą, panikują, popełniają głupstwa i lapsusy".
W opozycji do nieprzyzwyczajonych do medialnych ataków działaczy Platformy Migalski stawia "młotkowanych przez media pisowców", czy - jak w jego wypadku - byłych pisowców. "My, którzy nie byliśmy przez lata pieszczochami mediów, jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do życia w standardowej demokracji, gdzie media przypalają polityków, a ci muszą się ostro tłumaczyć ze swojej działalności. Czyli do warunków normalnego państwa liberalnej demokracji. Dlatego przyszłość należy do nas, a nie do tych maminsynków z PO!" - konstatuje Migalski.