"Nie były to żadne naciski. - Była prośba czy sugestia, aby tego tematu nie podejmować, skoro strona izraelska nie była tym zainteresowani" - twierdzi tvn24.pl. Według szefa rządu temat, o który chciał zapytać dziennikarz to nie jest łatwa sprawa, bo Polska wciąż jeszcze nie poradziła sobie z kwestią reprywatyzacji. Premier zapewnia też, że nie cenzuruje i nie będzie cenzurował dziennikarzy, to co się wydarzyło to była "pewna niezręczność". DO tego obiecuje, że zawsze będzie można go pytać o wszystko. "Przy mnie zawsze czuć bardzo bezpieczni i pytać o co chcecie" - dodał.

Reklama

W "Faktach po Faktach" Elżbieta Jakubiak stwierdziła, że cała afera powinna oznaczać koniec kariery ministra Arabskiego i szefa PAP, Jerzego Paciorkowskiego. Wtórował jej Marek Wikliński z SLD, według którego ta sprawa obnażyła ostatecznie standardy PO. "- Jak widać, władza absolutna demoralizuje. Źle się stało, że dziennikarz uległ. Standardy PO okazały się balonem, który został przekłuty" - mówił na antenie TVN24 Wikiński.

Afera wybuchła, gdy okazało się, że tuż przed konferencją prasową w Izraelu, minister z kancelarii - Tomasz Arabski - zadzwonił do szefa PAP. Ten z kolei skontaktował się z dziennikarzem i nakazał wycofać pytanie.