Ok. 150 intelektualistów podpisało się pod listem do niemieckiej opinii publicznej, do którego dotarła w piątek PAP. Jak podkreślają, w mediach w Niemczech i Polsce pojawiły się manipulacje dotyczące słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pod "listem otwartym do niemieckiej opinii publicznej" podpisali się m.in.: artysta fotografik Adam Bujak, prof. Zdzisław Krasnodębski, dr hab. Andrzej Waśko, dr hab. Wojciech Roszkowski, prof. Edward Malec, prof. Andrzej Zybertowicz, dr Tomasz Żukowski, ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz.
Zdaniem sygnatariuszy listu politycy Platformy Obywatelskiej oraz niektóre media "zdecydowali o włączeniu w przebieg kampanii wyborczej" kwestii relacji polsko-niemieckich. Zaznaczają, że "pretekstem do tego działania, szkodliwego dla atmosfery naszych wzajemnych stosunków, stała się polityczna nadinterpretacja zapisów książki Jarosława Kaczyńskiego +Polska naszych marzeń+, wykrzywiająca ich sens i przesłanie". W ocenie autorów listu, w mediach w Niemczech i Polsce pojawiły się manipulacje dotyczące słów Kaczyńskiego.
"Ubolewamy z powodu takiego nieodpowiedzialnego działania niektórych polityków i mediów w Polsce i Niemczech. Jest nam przykro, że podobne insynuacje, znajdujące poparcie w części mediów w obu krajach, nie tylko fałszują nasze głębokie przekonanie o potrzebie budowania trwałych i partnerskich więzi pomiędzy naszymi krajami, ale także prowadzą do powielania personalnych stereotypów i uprzedzeń, które nigdy nie stanowią solidnej podstawy do równoprawnej współpracy" - napisano w liście.
"Jesteśmy zdecydowanie przeciwni takiemu stylowi uprawiania polityki i uważamy, że tylko rzetelna i oparta na prawdzie wymiana poglądów, negocjacje i uczciwe uzgadnianie interesów stanowią podstawę do skutecznych i trwałych więzi w relacjach międzynarodowych" - oświadczyli sygnatariusze listu.
W książce "Polska naszych marzeń" prezes PiS napisał, że nie sądzi, "żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności". Dopytywany o to w wywiadzie dla "Newsweeka", powiedział: "Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy". Te słowa Kaczyńskiego szeroko komentowały niemieckie media. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisał w środę, że prezes PiS znów sięgnął w kampanii wyborczej po niemiecką kartę, a rolę "złego Niemca" odgrywa tym razem Angela Merkel.