Wyznaczeni tymczasowi sekretarze kolejno wywoływali imiona i nazwiska posłów. Każdy z nich wstawał i wypowiadał słowo "ślubuję", albo "Tak mi dopomóż Bóg".
Wcześniej marszałek senior Józef Zych odczytał rotę ślubowania zapisaną w konstytucji: "Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej".
Posłowie byli wyczytywani nie w kolejności alfabetycznej, ale od lewej do prawej strony sali posiedzeń. Gdy przyszła kolej na Tomasza Kaczmarka, bliżej znanego jako "agent Tomek, część sali" - a konkretnie siedzący po lewej stronie posłowie - zaczęła buczeć.
Tomasz Kaczmarek zachował zimną krew i udał, że nie nie zauważył zachowania kolegów.