Premier podkreślił na środowej konferencji prasowej, że komisja, którą kierował b. szef MSWiA Jerzy Miller, miała obowiązek pracować, aby uzyskać najbardziej prawdopodobny, co nie znaczy, że w każdym miejscu 100-procentowo potwierdzony w sensie procesowym, obraz zdarzenia.

Reklama

I w mojej ocenie, po zapoznaniu się z tą informacją dotyczącą odczytu, który został przeprowadzony przez fachowców z krakowskiego Instytutu Sehna, nie wynika jednoznaczna potrzeba wznowienia prac komisji. (...) Żadna z konkluzji komisji nie została podważona - dodał szef rządu.

Jego zdaniem jeśli chodzi o przypisanie głosów nagranych w kabinie pilotów Tu-154M, po badaniu Instytutu Sehna, mamy nadal pewność, że w kabinie znajdowały się osoby spoza bezpośredniego składu załogi.

Pojawiły się nowe słowa, które raczej potwierdzają tezę, że w kabinie znajdowały się osoby, które w normalnej procedurze nie powinny się tam znaleźć. W jakimś sensie zatem ta ekspertyza krakowska raczej wzmacnia to przekonanie, jakie wyraziła komisja Millera o tym, że nie zachowano wszystkich procedur, w tym tych dotyczących osób postronnych w kabinie - ocenił premier.

Reklama

Czy wnioski, jakie wyciągnęli specjaliści z komisji Millera są za daleko idące? Być może, jeśli bierzemy pod uwagę 100-procentową pewność o charakterze procesowym, to tak. Ale właśnie po to jest komisja niezależnie działająca także od prokuratury, aby dawać nam prawdopodobny obraz zdarzenia, a nie po to, żeby przeprowadzać proces na 100-procentowych dowodach - zaznaczył Tusk.

Jego zdaniem więc różnice pomiędzy systemem pracy i zasadą funkcjonowania komisji i prokuratury powinna być dla wszystkich jasna, chyba że ktoś ma złą wolę i celowo wpływa na opinię publiczną.

Dlatego też - jak dodał - aby uniknąć wszelkich wątpliwości, poprosił o spotkanie z członkami komisji Millera, w tym z samym b. szefem MSWiA, wiceszefem komisji, a także z szefami zespołów, które pracowały w jej ramach.

Reklama

W piątek w południe poproszę ich także o ocenę i rekomendację, czy są przesłanki, abym mógł, czy powinienem skorzystać z tego przepisu, który premierowi daje prawo do wznowienia pracy komisji - zaznaczył Tusk. Zapowiedział, że po wysłuchaniu opinii członków komisji decyzję w tej sprawie podejmie jeszcze w piątek.

Odnosząc się do apelu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, by przeprosił Ewę Błasik, wdowę po dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku, Tusk powiedział: Jestem gotów każdego dnia wyrażać współczucie, a i tak wiem, że żadne słowa nie uleczą ran bliskich po śmierci członków rodzin w katastrofie smoleńskiej. Wyrazy serdecznej solidarności i współczucia płynęły zawsze, kiedy okoliczności kazały nam to czynić - zwrócił uwagę premier.

Przypomniał, że w raporcie komisji Millera ocena zachowania gen. Błasika była jednoznaczna i nie była negatywna.

Premier przywołał fragment raportu końcowego komisji, która stwierdziła: Dowódca Sił Powietrznych w żaden bezpośredni sposób nie ingerował w proces pilotowania. W żaden sposób nie można mówić o bezpośrednim nacisku dowódcy Sił Powietrznych na dowódcę statku powietrznego, a szerzej na załogę. Można natomiast twierdzić, że istniała presja, która oddziaływała na załogę w sposób pośredni, związana z rangą lotu, obecnością najważniejszych osób w państwie na pokładzie samolotu i wagą uroczystości w Lesie Katyńskim.

Jak podkreślił Tusk, badania komisji Millera to nie to samo co działania prokuratury, która ma obowiązek zebrać taki materiał dowodowy, który może być użyteczny w procesie, więc nie może budzić wątpliwości. Zadaniem prokuratury jest stwierdzenie odpowiedzialności i doprowadzenie do skazania winnych. Zadaniem komisji Millera jest możliwie wierna symulacja sytuacji, by sformułować wskazania, dzięki którym taka sytuacja więcej się nie powtórzy.

Według poniedziałkowej prezentacji prokuratury wojskowej biegli nie przypisali gen. Andrzejowi Błasikowi żadnej z zarejestrowanych wypowiedzi z kokpitu Tu-154M; nie ma też dowodów wykluczających obecność generała w kabinie.



Pytany, czy Polska będzie naciskała na Rosjan, żeby skorygowali raport MAK, powiedział: Procedury i przepisy międzynarodowe są dla nas niezbyt korzystne, tzn. jeśli obie strony nie są zainteresowane współpracą, a stanowisko Rosji w tej kwestii jest znane, nie mamy za dużo amunicji, która by nakłoniła czy zmusiła stronę rosyjską do przyjęcia polskiego stanowiska.

Tusk zapewnił, że reakcja strony polskiej na raport MAK była bardzo twarda, a - jak zaznaczył - niektórzy zarzucili mu nawet, że była zbyt twarda i zbyt szybka. Wiem, że głównie pisowska opozycja, ale także te kręgi, które ze Smoleńska chcą robić taki nieustanny bicz na rząd, zapominają, że my i ja osobiście (...) zareagowałem nie na raport MAK, ale na projekt raportu MAK - prewencyjnie, mówiąc, że istotne tezy z tego raportu są niedopuszczalne i nie do zaakceptowania przez stronę polską - mówił premier.

Nie mamy żadnych wątpliwości, że sposób prezentowania przez Rosjan raportu MAK, był próbą retorsji w związku z naszą twardą jednoznaczną oceną niektórych wątków raportu MAK - powiedział szef rządu.

Przypomniał też, że rozmawiał wówczas telefonicznie z premierem Władimirem Putinem i uprzedzał go, że projekt raportu MAK, nie jest dla Polski do zaakceptowania. Nie mam żadnych wątpliwości, że polska reakcja (na projekt raport MAK - PAP) była adekwatna do potrzeb. Także raport Millera jest w całości odpowiedzią - pogłębioną, merytoryczną - na słabości i nierzetelności, przynamniej w istotnych fragmentach raportu MAK - zaznaczył.

Staramy się i sądzę, że robimy to z dużą determinacją prezentować polskie stanowisko, moim zdaniem bez porównania bardziej obiektywne, wobec przyczyn katastrofy smoleńskiej zarówno w Rosji, jak i wobec opinii światowej i to robimy - zapewnił Tusk.