Dziennikarze "Po prostu" TVP1 kupili trzy kilogramy produktów, z których można skonstruować bombę. Zapakowali je do teczki i ruszyli do parlamentu podczas ostatniej, grudniowej sesji. Bez żadnej przepustki weszli, teoretycznie strzeżonym, bocznym wejściem do domu poselskiego. Nikt ich nawet nie skontrolował. Potem kręcili się koło sali posiedzeń i dostali się do strzeżonego garażu, a na koniec zostawili teczkę na konferencji Leszka Millera. To oburzające i wstrząsające, ale pokazujące również z jaką łatwością można się tam dostać - ocenia sytuację marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Lekko zachwiało się moje dobre samopoczucie odnoszące się do trudności z jakim można przeprowadzić zamach - dodaje szef SLD - informuje tvp.info

Reklama

Zdaniem ekspertów sporządzenie bomby z łatwo dostępnych materiałów to nie problem. Każdy nawet bez przygotowania chemicznego może taki materiał wybuchowy zrobić - tłumaczył w programie Tomasza Sekielskiego w TVP1 prof. Stanisław Cudziło, dziekan Wydziału Nowych Technologii i Chemii Wojskowej Akademii Technicznej. Eksperci tej uczelni, z materiałów, które mieli w Sejmie dziennikarze, skonstruowali i odpalili bombę. Ich zdaniem, promień rażenie trzykilogramowego ładunku wyniósłby kilkanaście metrów.