Szefowa biura prasowego prezydenta Joanna Trzaska - Wieczorek w rozmowie z IAR powiedziała, że prezydent nie obwinia za zajście swojej ochrony. Dodała też, że Bronisław Komorowski czuje się bezpieczny. Mimo to Kancelaria Prezydenta czeka na wyjaśnienia całego zajścia przez ukraińska stronę.

Reklama

Na razie wiadomo, że przeciwko 21-letniemu napastnikowi wszczęto postępowanie z artykułu o chuligaństwie.

MSW ma jutro wydać oświadczenie na temat incydentu. Kierownictwo BOR też nie komentuje całego zajścia i zapowiada, że w odpowiednim czasie wyda stosowne oświadczenie. Eksperci są zgodni - incydent to błąd ochrony Bronisława Komorowskiego.

Były antyterrorysta i szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego Jerzy Dziewulski uważa, że funkcjonariusze BOR odpowiednio nie zabezpieczali prezydenta kiedy rozmawiał z młodym Ukraińcem.
Najwięcej zastrzeżeń Dziewulski ma do ochroniarza, który stał tuż przy mężczyźnie i widząc zbliżającą się do ramienia Komorowskiego rękę, za późno zareagował i ją odtrącił. Jerzy Dziewulski dodał w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że sytuacja w której znalazł się prezydent, powinna budzić wyjątkową czujność oficera BOR.

Reklama

Z kolei konsultant do spraw ochrony osobistej, Tomasz Kowalczyk uważa, że ochrona prezydenta powinna szybko wyciągnąć wnioski z incydentu w Łucku. Według Kowalczyka, który wiele lat służył w jednostce specjalnej GROM, w tej konkretnej sytuacji BOR nie do końca zachował ostrożność. Z materiału filmowego wyraźnie wynika, że można było kilka sekund wcześniej zareagować i jajko nie wylądowałoby na ramieniu Bronisława Komorowskiego - tłumaczy ekspert.

Były oficer spec jednostki próbuje jednak usprawiedliwić funkcjonariuszy BOR. Kowalczyk uważa, że zapewnienie bezpieczeństwa politykowi w tłumie to jedno z najtrudniejszych zadań. Jego zdaniem nie zawsze podejmowane działania dają 100-procentowy skutek i czasem dochodzi do incydentów.