Do Sądu Najwyższego wpłynął protest wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Partia przekonuje w nim o naruszeniu kilku przepisów kodeksu wyborczego. PiS twierdzi, że w 4 przypadkach komisje wyborcze po zakończeniu liczenia głosów nie wywiesiły protokołów. Uważa też, że z jednego z warszawskich lokali wyniesiono - lub ukrywano - 400 ostemplowanych kart poza budynek, w którym odbywało się głosowanie.

Reklama

Partia utrzymuje także, że niewłaściwie kwalifikowano głosy jako nieważne i niezgodnie z prawdą podawano informacje, że dany kandydat nie otrzymał żadnych głosów. Twierdzi też, że błędnie kwalifikowano głosy oddane drogą korespondencyjną oraz że przynajmniej w jednym lokalu członek komisji wyborczej sfałszował kartę,

W sumie do tej pory do Sądu Najwyższego wpłynęło 39 protestów wyborczych. Wczoraj minął termin ich składania, jednak mogą jeszcze wpłynąć kolejne pocztą. Sąd Najwyższy ma 90 dni na ich rozpatrzenie.

Skargi złożyli także prywatni obywatele. Niektórzy twierdzili, że choć oddali głos na konkretnego kandydata, wyniki z ich lokali pokazywały, że nie otrzymał on żadnego. Protest złożyli także chcący zagłosować w zagranicznym konsulacie, który okazał się zamknięty; więzień który nie mógł zagłosować, choć minęła mu już kara pozbawienia praw wyborczych i mężczyzna, któremu nie wydano karty, bo przy jego nazwisku widniał czyjś podpis.

ZOBACZ TAKŻE: PiS szykuje protest wyborczy. PO kpi z zarzutów Macierewicza>>>