Europejska Partia Ludowa proponuje kandydaturę byłego premiera Luksemburga Jeana-Claude’a Junckera na stanowisko szefa KE. Będzie pan głosował za tą kandydaturą?
Absolutnie nie! Będę za odrzuceniem tej kandydatury.
Właściwie dlaczego?
Ponieważ jest to polityk z poprzedniej epoki, działacz o poglądach kompletnie oderwanych od rzeczywistości i przede wszystkim eurofederalista. Prezentowana przez niego wizja Europy jest zwyczajnie nie do przyjęcia.
Reklama
Czyli posłowie brytyjscy – z pana frakcji i z ugrupowania premiera Davida Camerona – są co do tego zgodni?
Mogę mówić za siebie i za Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Będziemy przeciwko Junckerowi.
Czy jeżeli kandydatura Jean-Claude’a Junckera zostanie odrzucona, poprą państwo innych oficjalnie przedstawionych kandydatów – Martina Schulza, socjalistę lub przedstawiciela liberałów Guya Verhofstadta?
No nie, oczywiście, że nie. Żaden z nich nie jest do zaakceptowania przez Partię Niepodległości.
Bo chcą większej, bardziej zintegrowanej Europy?
Wszyscy oni są zwolennikami federacji europejskiej. Tak naprawdę nie ma żadnej różnicy między Junckerem, Verhofstadtem a Schulzem. Cała trójka to fanatyczni wręcz federaliści. Te wybory to kpina z demokracji.
Ale przecież tym razem zastosowano rozwiązania wprowadzone przez traktat lizboński, zasady były bardziej przejrzyste. Odbyły się prawybory, wyłaniające kandydatów na szefa Komisji Europejskiej. Tym razem - przynajmniej na początku - nie podejmowano decyzji w wąskim gronie.
Dla mnie to jest dopiero bezczelność! Obserwując tę farsę, mam wrażenie, że najbardziej poniżoną instytucją w tej grze jest Parlament Europejski. Zostały przecież przeprowadzone wybory europarlamentarne, których wynik powinien zostać jakoś uznany. Mówiąc "wynik", mam na myśli nie tylko zwycięstwo chadeków, ale ogólny rezultat tych wyborów. Tymczasem tak naprawdę wszystko ustala się dalej za zamkniętymi drzwiami i to, nad czym eurodeputowani będą głosować, będzie właśnie wynikiem tych tajnych konsultacji. Kilka krajów w swoim gronie ustali, czy Juncker zostanie szefem Komisji albo kto ewentualnie go zastąpi. Czy takie zachowanie można nazwać demokratycznym?
Właściwie to nie rozumiem pana pretensji. Jest pan przeciwny Junckerowi. Nie podoba się panu również żaden z pozostałych kandydatów. W takim razie co za różnica, czy odrzuci pan Junckera, czy kogoś innego?
Nie podoba mi się żaden z przedstawionych do tej pory oficjalnie kandydatów, ponieważ – tak jak mówiłem – nie ma między nimi większej różnicy. Proszę zwrócić uwagę, że nie został przedstawiony żaden polityk o poglądach mniej euroentuzjastycznych. Gdyby był do wyboru ktoś bardziej umiarkowany, kto potrafiłby umiejętnie balansować między Unią Europejską a szacunkiem dla roli państw narodowych, zastanowiłbym się nad taką opcją. Ale takiej alternatywy nie ma.
A były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, który jest ponoć proponowany przez pana kraj?
No nie... On nie jest przecież nawet oficjalnie kandydatem. A inna sprawa, że jest zbyt proeuropejski.
A premier Danii, Helle Thorning-Schmidt?
Też nie.
To kto? Jest w ogóle jakiś polityk, który panu by się podobał?
Tak. Ja!
Żartuje pan?
Nie, byłbym naprawdę bardzo dobrym kandydatem.
I pana pierwszą decyzją byłoby zapewne zamknięcie Komisji Europejskiej?
Na początek dążyłbym do oddania władzy krajom członkowskim i drastycznego zredukowania liczby eurokratów...
Hmm, nowo wybrany europoseł Janusz Korwin-Mikke chciałby przekształcić Komisję Europejską w dom publiczny...
Tak, słyszałem o nim i słyszałem to zdanie. Ja nie jestem aż tak radykalny. Ale cieszę się, że jest ktoś, przy kim ja mogę uchodzić za polityka umiarkowanego.
Czy przyjmie pan Kongres Nowej Prawicy Korwin-Mikkego do swojej frakcji?
Jest za wcześnie na tego typu decyzje. Właściwy czas jeszcze nie nastał.
No dobrze, ale poważnie mówiąc - jeśli Jean-Claude Juncker odpadnie, będzie sytuacja patowa. Pana frakcja - jak rozumiem - kandydatów o jego poglądach będzie konsekwentnie odrzucać. Jakie widzi pan rozwiązanie tego problemu?
Myślę, że europejscy politycy powinni się poważnie zastanowić nad wynikami ostatnich wyborów, popatrzeć na tendencje, na rosnące poparcie dla poglądów zbliżonych do moich i wyciągnąć z tego wnioski. A wniosek z majowego głosowania jest prosty: Europejczycy nie chcą silniejszej integracji. Mieszkańcy Unii Europejskiej w dużej mierze opowiedzieli się za powrotem do koncepcji silnych państw narodowych. W tej sytuacji forsowanie europejskiego federalizmu nie ma sensu. Politycy powinni więc zaproponować na czołowe posady w Brukseli kandydatów o poglądach zdecydowanie mniej euroentuzjastycznych.
A jakiej Unii Europejskiej chce pana partia?
Na pewno nie życzę sobie widzieć tak roszczeniowej Komisji Europejskiej, jak do tej pory. Chciałbym mieć wyłączność na tworzenie prawa przez państwa narodowe, nie chcę tego rozrośniętego i drogiego Parlamentu Europejskiego. Nie chcę też Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu, który narzuca wyroki ponad naszymi krajowymi sądami najwyższymi czy naczelnymi. Chcę Europy minimum, rozumianej wyłącznie jako unia handlowa łącząca niezależne, silne państwa narodowe.