Lidia Geringer de Oedenberg powinna oddać mandat europosła - uważa Sojusz Lewicy Demokratycznej. Europarlamentarzystka kilka dni temu ogłosiła, że odchodzi z partii. Jej byli koledzy uznali, że dostała się do Parlamentu Europejskiego, dzięki temu, że startowała z listy SLD, a na jej sukces pracowali też inni kandydaci.
Będziemy się domagali, żeby złożyła rezygnację - mówi poseł Dariusz Joński, rzecznik prasowy partii. Jego zdaniem, tego wymaga uczciwość wobec wyborców i członków SLD.
Lidia Geringer de Oedenberg była "jedynką"na liście w okręgu dolnośląsko-opolskim. Drugi był Piotr Woźniak, szef opolskich struktur Sojuszu, który teraz przyznaje, że kampania kosztowała go sporo pracy, a głosy, które zdobył, pomogły w zdobyciu mandatu europosłance. Zwrócił uwagę, że pracowali na to także wolontariusze pomagający w kampanii. Zdaniem Piotra Woźniaka, postawa europarlamentarzystki jest co najmniej naganna.
Lidia Geringer de Oedenberg mandatu składać jednak nie zamierza. Mówi, że chce pracować dla 54 tysięcy wyborców, którzy na nią zagłosowali. Według Lidii Geringer de Oedenberg, popierali ją oni ze względu na jej nazwisko i dziesięcioletnią pracę w PE.
Powodem dla jakiego europosłanka odeszła z SLD był fakt, że nie została kandydatką na wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego. Według niej delegacja polska we frakcji socjalistów uzgodniła, że wystawi jej kandydaturę. W ostatniej chwili Bogusław Liberadzki wykreślił jej nazwisko i wpisał swoje. Do tego typu sytuacji miało dojść po raz trzeci.