List ten ucina spekulacje na temat trwającego od jakiegoś czasu kryzysu w małżeństwie polityka. Jacek Kurski do tej pory gwałtownie reagował na wszelkie publikacje na ten temat. Zatrudnił nawet kancelarię adwokacką, która zwracała się do redakcji, by nie pisały o prywatnym życiu polityka. Tym razem sam o tym napisał. A raczej jego żona.
Oświadczam, że razem ustaliliśmy sposób zakończenia naszego małżeństwa. (...) Zawarliśmy porozumienie rodzicielskie odnośnie małoletniego syna Olgierda, którym opiekujemy się wspólnie. Zawarliśmy również porozumienie materialne, które wyczerpuje wszystkie nasze roszczenia zarówno alimentacyjne, jak i z tytułu podziału majątku. Rozstajemy się w zgodzie. Życzę powodzenia Jackowi w jego dalszej karierze politycznej - oświadczyła w odręcznie napisanym liście Monika Kurska.
Czy rozstanie będzie miało wpływ na "dalszą karierę polityczną" Jacka Kurskiego? Były poseł Prawa i Sprawiedliwości od jakiegoś czasu publicznie krytykuje Zbigniewa Ziobrę, szefa Solidarnej Polski, do której wstąpił po wyjściu z partii Jarosława Kaczyńskiego. Niewykluczone więc, że wkrótce ujrzymy Jacka Kurskiego ponownie w szeregach PiS.
ZOBACZ LIST, JAKI JACEK KURSKI OPUBLIKOWAŁ NA TWITTERZE:
Komentarze (96)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszebezrobocie spadnie
PIS.
akceptuje . Tyle bilbordów , tyle haseł , parcia na "szkło " / nie wiem po co biorą cię
do tv / i nic . Tyle "wazeliny " a doświadczony pan Jarosław nic ! Bo wie,
że z chachmenciarza , zdrajcy i zwykłego cwaniaczka, tylko obciach ,kłopoty i wstyd. Pamiętamy prowokacje z panią Cugier -Kotką . !
- Gdyby wyciągnięto właściwe wnioski z katastrofy samolotu transportowego CASA C-295 M, która wydarzyła się 23 stycznia 2008 pod Mirosławcem, to nie byłoby katastrofy smoleńskiej.
- Kasacja w sprawie katastrofy lotniczej pod Mirosławcem oddalona. Kasacji wyroku uniewinniającego kontrolera lotów Adama B. domagała się wojskowa prokuratura. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego odrzuciła ten wniosek. W katastrofie lotniczej wojskowego samolotu transportowego CASA C-295 M, która wydarzyła się 23 stycznia 2008, o godzinie 19:07, podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku wojskowym 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu zginęło czterech członków załogi oraz szesnastu innych żołnierzy Sił Powietrznych, w tym oficerów i wielu wysokich rangą dowódców .
- Ci co zginęli już nic nie powiedzą. Ale żywi co dużo wiedzą, mogli by co wyjawić dlatego ci co obawiają się ujawnienia prawdy, nie chcą ich stawiać pod murem aby "nie zaczęli sypać".
- Dlatego sprawa katastrofy pod Mirosławcem, została zamieciona pod dywan.
- Gdyby nie to, gdyby, wyciągnięto właściwe wnioski z tej katastrofy, gdyby usunięto zaniedbania, braki w wyposażeniu, nieprawidłowości i niedoróbki, gdyby przywrócono obowiązek, i realne przestrzeganie, obowiązujących, zasad, regulaminów i proceur to nie byłoby katastrofy smoleńskiej.
Tak jak samolot rządowy dla VIP-ów, Tu-154 M Lux (101), który 10 kwietnia 2010 rozbił się w Smoleńsku tak
i wojskowy samolot transportowy CASA C-295 M o numerze bocznym 019, wyposażone były w radiokompasy, radiowysokościomierze, systemy nawigacji lądowania, radiodalmierze, a także w odbiorniki nawigacyjne GPS.
Najbardziej rozbudowanym i nowoczesnym urządzeniem nawigacyjnym, był jednak komputerowy system FMS UNS-1D amerykańskiej firmy Universal Avionics. Sercem tego systemu był komputer nawigacyjny NCU.
Z systemem UNS-1D współpracowały: system sterowania samolotem ABSU-154-2, system kursowy TKS-P2, system antykolizyjny TAWS, radar pogodowy RDR-4B i wyświetlacz wielofunkcyjny MFD-640. W dziobowej części kadłuba zainstalowano stację radiolokacyjną Bedix/King RDR-4B przeznaczoną do wykrywania niebezpiecznych zjawisk pogodowych i obrazowania powierzchni trudnych warunków atmosferycznych.
- Jednakże do właściwej pracy komputerowy system FMS UNS-1D amerykańskiej firmy Universal Avionics wymagał danych z odbiorników nawigacyjnych GPS dot. lotnisk i przyległych terenów, do odczytu, których niezbędne były systemy deszyfracji i aktualne klucze deszyfracyjne bez których ten rozbudowany, nowoczesny system nie mógł czytać szyfrowanych przez Amerykanów danych, zatem nie mógł orientować się w terenie a więc był b e z u ż y t e c z n y.
- Zakupujący dla polskich samolotów nowoczesne systemy komputerowej nawigacji firmy Universal Avionics, powinni zażądać i zakupić od producenta, dane, systemy i aktualne klucze potrzebne do deszyfracji sygnału GPS, do nawigacji w pobliżu wykorzystywanych lotnisk, w tym w Mirosławcu, i w Smoleńsku. Firma UA oferuje dane dla odszyfrowywania tajnych (zaszyfrowanych) sygnałów GPS dla każdego miejsca na Ziemi. Ma w swojej bazie skatalogowane kilkanaście tysięcy lotnisk na świecie, w tym około 200 lotnisk w krajach postsowieckich. Dane te są niezbędne dla komputerowego systemu orientacji i nawigacji.
- Wojska NATO dla potrzeb sterowania pociskami samonaprowadzającymi mają od co najmniej 30 lat, dokładnie ucyfrowiony obszar terenów państw dawnego Układu Warszawskiego. Obecnie te dane cyfrowe obejmują cały świat. Ze względów obronnych informacja pozwalająca dokładnie określić położenie obiektu w przestrzeni systemem GPS, jest przez Amerykanów fałszowana (szyfrowana).
- Samoloty wojskowe NATO i innych sojuszników Ameryki, wyposażone są w system deszyfracji i w aktualne klucze deszyfrujące sygnały GPS.
- Niestety, należący do wojska, kraju - członka NATO, polski, wojskowy, samolot transportowy CASA, który uległ katastrofie pod Mirosławcem, tak jak i polski rządowy, samolot dla VIP-ów Tu-154M Lux (101), takiego systemu deszyfracji sygnału GPS i aktualnych kluczy deszyfracyjnych, nie posiadały.
- Ponieważ z powodu z w/w braków, usterek czy niedoróbek, wynikających z nieprawidłowości przy zakupach, złej organizacji czy będących wynikiem sabotażu - podczas lądowania samolotu CASA C-295 M o numerze bocznym 019
w Mirosławcu, 23 stycznia 2008 i samolotu Tu-154M Lux (101) 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku, systemy te nie funkcjonowały właściwie i były b e z u ż y t e c z n e albowiem nie orientowały się z konieczną dokładnością w terenie (gdyż bez dokładnych danych z odbiorników GPS ich dokładność spadła do ok. 800 m) - w trudnych warunkach pogodowych, przy niskim pułapie chmur, dużym zamgleniu a zatem braku widoczności ziemi, w/w nasze samoloty, dla których zakupiono nowoczesny system awioniki XXI wieku, musiały być sprowadzane podczas lądowania techniką z lat czterdziestych, ubiegłego wieku, co w obu przypadkach zakończyło się katastrofą.
Do dzisiaj nie poinformowano Polaków dlaczego tych systemów deszyfracyjnych i aktualnych kluczy nie zakupiono czy może zakupiono ale nie zainstalowano? czy może to był sabotaż, a może ktoś wziął łapówkę ?
Nie rozumiem dlaczego tego braku, nie uzupełniono w samolocie Tu-154MLux (101) zaraz po katastrofie samolotu CASA pod Mirosławcem ?
Dlaczego zamieciono to pod dywan ? dlaczego nie zajął się tym rząd ani prezydent Komorowski? dlaczego nie wyjaśniła tego NPW ?
CASA C-295 (EADS CASA C-295) to produkowany przez hiszpańskie zakłady lotniczne Construcciones Aeronáuticas SA (EADS CASA) samolot transportowy średniej klasy, zbudowany na podstawie wcześniejszej konstrukcji tej samej firmy, samolotu CASA CN-235, jednak ze zwiększonym zasięgiem i maksymalną masą przenoszonego ładunku, jest średnim samolotem transportowym, przystosowanym do desantowania żołnierzy, transportu rannych oraz ładunków. Po zainstalowaniu w kadłubie składanych foteli może przewieźć do 78 osób. Liczba miejsc to 69 - 78 żołnierzy lub 27 rannych (noszy) i 4 sanitariuszy. Przestrzeń ładunkowa 9250 kg. Transportowce te wykorzystywane są obecnie m.in. do "przerzutu" żołnierzy w rejon prowadzonych przez wojsko misji. Mogą służyć także do przewozu ładunków i pojazdów, transportu spadochroniarzy i operacji ich zrzutu, dostarczania ładunków z powietrza czy ewakuacji rannych.
Na życzenie strony polskiej z samolotów zdemontowano bezwładnościowy system nawigacyjny Northrop Grumman LN-100G (sprzężony z militarnym GPS'em), instalując w zamian zdwojony odbiornik GPS Topstar-100/2. Decyzję tą motywowano względami ekonomicznymi (niższa o około 50% cena Topstar'a), ale nie można przeoczyć faktu, że w istotny sposób zmniejsza to możliwości nawigacyjne samolotu w warunkach zakłócenia systemu GPS lub braku odstępu do militarnego pasma transmisji danych z satelitów. Wystarczy używanie telefonu komórkowego na pokładzie lub zabawa dzieci w radiowy podsłuch wieży kontrolnej i samolotów, aby maszyna podchodząc do lądowania przestała być sterowna... Ale to już na "specjalne życzenie" strony polskiej.
CASA spadł z wysokości 150-200 metrów, a do wypadku doszło 800 metrów od planowanego miejsca lądowania a więc w przybliżeniu z takim przesunięciem od właściwej osi jak samolotu Tu-154 MLux (101), który rozbił się w Smoleńsku.
- Samoloty CASA, zakupiono bez przetargu bez certyfikacji, w czasie gdy szefem MON był Bronisław Komorowski.
Warto zatem, aby obecny prezydent i kandydat rządzącej kliki POWSI wspomaganej przez kolaborantów ... - tak chętnie pouczający innych, o potrzebie odwagi - sam wykazał choćby minimum honoru i odwagi, i publicznie przedstawił swoją rolę w zakupie hiszpańskiego samolotu transportowego CASA, dla polskiego wojska oraz wyjaśnił szokujące okoliczności towarzyszące tej transakcji.
- To onże hrabia, z ruskiej budy, jako minister obrony narodowej, w rządzie Jerzego Buzka w połowie 2001, roku podpisał umowę na zakup samolotów CASA. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej, w grudniu 2000 r. MON ogłosił przetarg na samolot transportowy. Przystąpiły do niego trzy firmy: hiszpańska CASA, włoska Alenia i ukraiński Antonow. W momencie zgłoszenia, żadna z nich nie posiadała odpowiednich certyfikatów natowskich. Dwie ostatnie firmy wykluczono z przetargu natychmiast, choć w krótkim czasie przedstawiły stosowne certyfikaty. CASA, która również nie miała certyfikatów, potraktowana została ulgowo.
Już wówczas eksperci zwracali uwagę, że hiszpański samolot transportowy CASA C-295 sprawia wrażenie przerobionego na potrzeby wojska samolotu cywilnego i nie spełnia podstawowych warunków militarnych. Zbyt mała przestrzeń ładunkowa samolotu uniemożliwia m.in. załadunek standardowych palet NATO-wskich czy samochodu Hammer, a źle poukładany bagaż stwarzał zagrożenie katastrofą.
- Zaproponowany przez Włochów C-27J Spartan nie tylko miał wymagane certyfikacje, ale i większą ładowność oraz parametry amerykańskiego Herkulesa, ponadto znacznie dalej i szybciej latał.
- Jednak, urzędujący minister obrony narodowej, Bronisław Komorowski podjął decyzję o rezygnacji z trybu przetargowego .
- 28 sierpnia 2001 roku, podpisano kontrakt o wartości 211 mln dolarów, na mocy którego Polska zakupiła osiem maszyn CASA C-295M, z możliwością dokupienia czterech następnych. W zamian za zamówienie hiszpańskie EADS CASA i Avia System Group kupiły większościowy pakiet PZL Warszawa-Okęcie za 28,5 miliona złotych obiecując zainwestowanie w najbliższych dwóch latach kolejnych 16 milionów. Miało tam powstać m.in. centrum serwisowe dla samolotów CASA. Centrum nigdy jednak nie powstało, przez co maszyny na wszystkie przeglądy i naprawy musiały każdorazowo latać do Hiszpanii.
- Dlaczego w obliczu złej woli strony rosyjskiej, braku rzetelnej współpracy, ze strony Komitetu Śledczego FR, prezydent Bronisław Komorowski i polski rząd, nie wspierają działań NPW ? Większość Polaków domaga się wznowienia badania przyczyn katastrofy i jego umiędzynarodowienia. Dlaczego prezydent Komorowski i polski rząd POWSI-PSL odmawiają ?!!
- W czyim imieniu i na czyją rzecz działają w tej sprawie prezydent Komorowski i polski rząd ?!!
- Dlaczego mimo wielu, niewyjaśnionych kwestii, nieprawidłowości w dotychczasowym badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej i mnożących się wątpliwości, nie wznowiono prac zespołu d/s zbadania i ustalenia przyczyn tej strasznej katastrofy?
Rosja odmówiła polskiej prokuraturze wojskowej wydania dokumentów dotyczących lotniska Siewiernyj w Smoleńsku: instrukcji o organizacji lotów oraz przepisów lotniskowych. Powód? Wniosek o pomoc prawną podobno godzi w bezpieczeństwo Kremla.
Jeżeli, w tak banalnych kwestiach Komitet Śledczy FR nie ma zamiaru współpracować ze stroną polską, jak NPW chce rzetelnie doprowadzić do końca śledztwo i przesłuchać kontrolerów w charakterze podejrzanych o doprowadzenie do katastrofy smoleńskiej?
- Czy właśnie dlatego prezydent Komorowski wmawia Polakom, że wrak Tu-154M Lux (101) nie ma żadnej wartości dowodowej a tylko symboliczną,
- czy klika POWSI-PSL trzymająca władzę w Polsce zamierza zakończyć badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej i polskie śledztwo w sprawie tej strasznej katastrofy bez najważniejszych dowodów; bez wraku, bez oryginałów "czarnych skrzynek", bez sekcji, bez bez dokumentów dotyczących lotniska Siewiernyj w Smoleńsku: instrukcji o organizacji lotów oraz przepisów lotniskowych - li tylko na podstawie przepisanych obraźliwych dla Polaków bredni z raportu sowieckiej generał Anodiny, na podstawie zmanipulowanych przez putinowskich speców od manipulacji i propagandy ekspertyz i dokumentów?
- Quo modo ? przecież na to nie pozwalają przepisy polskiego kodeksu postępowania karnego ...!!!
Całe to polskie śledztwo ze względu na postawę Rosjan, i brak wsparcia ze strony prezydenta Komorowskiego i polskiego rządu, jest jedną wielką farsą. To dowód na to, że ma rację ogromna większość Polaków, mieszkająca w Polsce
i zagranicą, domagająca się umiędzynarodowienia badania przyczyn katastrofy. Po kolejnych takich policzkach rządzący w Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii zapadliby się pod ziemię.
A u nas?
Wg Jana Pospieszalskiego śledczy z NPW doskonale wiedzą, że w przypadku zmiany władzy ich działania i świadome zaniechania w śledztwie smoleńskim pozwolą postawić ich przed sądem. Póki co bezkarność gwarantuje im parasol ochronny rządzącej kliki POWSI-PSL oraz kolesie w prokuraturach i sądach, którzy za pomocą najrozmaitszych proceduralnych kruczków (np. kawałkując postępowanie, wyodrębniając pomniejsze wątki), pod presją rządzącej kliki POWSI-PSL i ???... umarzają śledztwa.
W internecie karierę zrobił filmik, na którym Andrzej Seremet, nie wiedząc, że już włączono kamerę, mówi: „Nie martw się, Mietek, potem nowe wybory i PiS nas powsadza”. Nie dociekając, kim jest ów Mietek, ważniejsze jest pytanie: czego obawia się prokurator generalny?
Pierwsza próba, podjęta przez pełnomocnika rodzin mec. Piotra Pszczółkowskiego, nie udała się. Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez niedopełnienie obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy Prokuratury Wojskowej, którzy nie uczestniczyli w sekcjach ofiar katastrofy smoleńskiej na terenie Federacji Rosyjskiej, a potem zaniechali wykonania sekcji zwłok w Polsce, mec. Pszczókowski złożył w 2012 r. Po roku sąd umorzył postępowanie karne. Wtedy pełnomocnik złożył zażalenie, także bez skutku.
- Przypomnijmy – prokuratorzy w Smoleńsku i w Moskwie odstąpili od wykonania oględzin i sekcji zwłok (a także wielu innych, niezwykle istotnych czynności), zasłaniając się tym, że zrobili to już Rosjanie. A przecież nie istniała żadna przesłanka, żaden dowód, żadna ekspertyza ani żadne ustalenia pozwalające wykluczyć sprawstwo lub współsprawstwo strony rosyjskiej. Oddanie kluczowej czynności, jaką były oględziny i sekcje zwłok, obcemu państwu, zanim cokolwiek było wiadomo (przy możliwości dokonania własnych ustaleń), nie mieści się w głowie. To skandaliczne zaniechanie albo celowe, uzgodnione działanie.
- Andrzej Seremet, w tych najważniejszych momentach, w obliczu takiej tragedii, nie pojawił się w Rosji. Podobno 10 kwietnia, w drodze z Tarnobrzega na lotnisko, popsuł mu się samochód (!?). Potem było już tylko gorzej. Brak interwencji Seremeta wobec ignorowania przez Rosjan wniosków o pomoc prawną, ale przede wszystkim brak elementarnego nadzoru nad śledztwem. Potwierdzają to zeznania Parulskiego, ówczesnego koordynatora śledztwa, który nie pamięta, czy informował swojego przełożonego o tym, że nikt z polskich śledczych nie uczestniczył w sekcjach zwłok.
Rok po tragedii żona śp. Tomasza Merty powiedziała: „To śledztwo jest prowadzone tak, żeby niczego nie wyjaśnić”. Dziś widzimy, jak działania prokuratury potwierdzają jej słowa. Panowie w zielonych mundurach z NPW nie dopuścili światowej sławy patomorfologa Michaela Badena do udziału w sekcji zwłok ekshumowanej ofiary. A kiedy podczas innej sekcji pełnomocnicy rodzin występowali o przeprowadzenie dodatkowych badań, sekcję przerwano i po kilkugodzinnej przerwie na telefoniczne konsultacje z kimś z Warszawy, nie dokonano tych czynności, choć ciało było na stole i zespół gotowy do pracy. Od trzech lat blokowane są wnioski o kolejne ekshumacje.
Mimo zakwestionowania opinii CLKP w sprawie trotylu, śledczy nie chcą udostępnić próbek niezależnym ekspertom.
Choć trwa awantura o odczyty z czarnych skrzynek, Naczelna Prokuratura Wojskowa odmawia pełnomocnikom rodzin dostępu do nagrań.
Natomiast stenogramy i opinie jako symulowane przecieki wrzucane są do zaprzyjaźnionych mediów, bez możliwości odsłuchania materiału źródłowego przez niezależnych biegłych. Niestety, podobnych przykładów jest o wiele więcej. Wszystko wskazuje na to, że rację ma jedna z wdów, która powiedziała: „Prokuratorzy z NPW powinni zmienić mundury z polskich na rosyjskie”.
Czy ktokolwiek poza NPW wypowiedział się po kolejnej próbie torpedowania polskiego śledztwa ws. Smoleńska?
Klika POWSI-PSL trzymająca w Polsce władzę; prezydent i rząd oraz podległe im urzędy, agendy, organy, instytucje i służby państwa niszczą wszystkich, którzy o cokolwiek dopytują w sprawie katastrofy smoleńskiej, niszczą wszystkich, którzy domagają się rzetelnego wyjaśnienia jej przyczyn i rzetelnego śledztwa, powtarzając brednie sowieckiej generał Anodiny i putinowskch kolaborantów w Polsce.
Mieszkańcy Gubina są zszokowani słowami pracodawcy z Niemiec. „Zrobię wam tu drugie Auschwitz” - odgrażał się podczas pierwszego spotkania mężczyzna o imieniu Jurgen. Nazwiska dziennikarze jeszcze nie ustalili ale po tak chamskiej odzywce, przodków trzeba pewnie szukać wśród członków NSDAP. Polacy pracowali w Lubbenau przy pakowaniu żywności dla sieci marketów, a sposób ich traktowania i warunki w jakich przebywali, są wstrząsające. Swoich rodaków her Jurgen traktował normalnie.
Mieszkańcy Gubina (lubuskie) przez pośrednika zatrudnili się w Lubbenau w Niemczech. Do pracy dojeżdżali ponad 60 km w jedną stronę, zaczynali zmianę o godzinie 16. Przystali na warunki finansowe, czas i miejsce pracy. To co działo się na hali to znęcanie się nad ludźmi - pisze „Fakt” cytując zatrudnionych przez Niemca Polaków: „Pan Jurgen na pierwszym spotkaniu powiedział, że zrobi nam tu drugie Auschwitz” , „traktowano nas jak zwierzęta”, „karano za wszystko”, „zakazano chorować”. Gdy ktoś żuł gumę, sprawdzano usta. Do toalety chodzono w asyście, potrzeby fizjologiczne załatwiano przy otwartych drzwiach. „Zebrania pracowników wyglądały jak obozowe apele. - Wyciągano jedną osobę, mówiono co zrobiła i karano całą grupę, stosuąć odpowiedzialność zbiorową - opowiadają zatrudnieni tam pracownicy z Polski. Kary były za nawet najdrobniejsze rzeczy. - Za wymyślone zagubienie jakiegoś kluczyka, czy źle postawioną skrzynkę odciągano nam pieniądze od wypłaty - powiedział inny z pracowników.
Temperatura na hali wynosiła 3 stopnie Celsjusza. Polaków nie zaopatrzono w ciepłe ubrania. - Kiedy powiedzieliśmy, że jest nam zimno, to Niemiec powiedział, że mamy szybciej pracować, wtedy będzie nam cieplej - przyznał jeden z zatrudnionych Polaków. Gdy szóstka pracowników zachorowała i dostała od lekarza zwolnienie L4, zostali zwolnieni z pracy.
Zielonogórska prokuratura okręgowa zajmuje się tą sprawą, a jej szef Alfred Staszak, powiedział, że dyskryminacja, przymuszenie ludzi do pracy i słowa „zrobię wam tu drugie Auschwitz” użyte w określonym kontekście są przestępstwem.
- Agencja przez którą zatrudnieni byli Polacy, nie odpowiada na telefony.
- stwierdził Sumliński. Mówił też o swoich odczuciach po przesłuchaniu Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim.
Bronisław Komorowski na zdecydowaną większość pytań odpowiadał "nie pamiętam”. (…) Komorowski wybrał metodę obrony znaną wszystkim kłamcom – każdy może mieć kłopoty z pamięcią, a więc każdy może tak kłamać. Każdy może nie pamiętać. Komorowski twierdził nawet, że nie pamięta, czy czytał aneks – potem dodając, że fakt, czy on czytał aneks jest ... tajemnicą państwową ! Kończąc, Sumliński stwierdził, że w jego ocenie Komorowski powinien trafić przed Trybunał Stanu. Zastanawiam się, czy polityka tak ważnego rangą - co do którego są uprawdopodobnione podejrzenia o szpiegostwo na rzecz obcego kraju, nie powinno się oskarżyć o jedno z najważniejszych przestępstw, jakie może być - ocenił Wojciech Sumliński.