Uważamy, że propozycja KE jest propozycją złą - propozycją, która powinna być odrzucona przez polski rząd, a przede wszystkim - co najważniejsze - propozycja, która powinna być wcześniej, przed jej oficjalnym ogłoszeniem - konsultowana w grupie najważniejszych państw UE - podkreślił Jan Grabiec na środowej konferencji prasowej.

Reklama

Jak ocenił, środowa propozycja Komisji Europejskiej jest niekorzystna ze względu na czerwcowe referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie wyjścia z UE. Zgłaszanie tego rodzaju nieprzemyślanych i nie do końca skonsultowanych propozycji może zagrozić jedności Unii Europejskiej, ale z całą pewnością narusza też interesy Polski - powiedział Grabiec.

Mariusz Witczak (PO) wyraził pogląd, że pośrednio za złą propozycję KE odpowiada PiS. Polityk zarzucił rządowi Beaty Szydło brak aktywności w UE. Mówię tutaj o polityce kuluarowej i o konsultacjach, które powinny mieć miejsce, włącznie z uczestnictwem Polski. Zachodzi zasadnicze pytanie - albo PiS wycofało się z tego typu konsultacji, albo PiS, przez to, że łamie standardy unijne, nie jest traktowane jako partner w UE - zaznaczył poseł PO. Jak dodał, tego typu propozycja, jak ta środowa, nie pojawiłaby się w czasie rządów PO.

Politycy Platformy zaapelowali do premier Beaty Szydło o większą aktywność dyplomatyczną w sprawie problemu rozdziału uchodźców. Przydałaby się polska propozycja w tej kwestii, a nie tylko wyczekiwanie na rozwiązania, które zaproponuje Bruksela - dodał Grabiec. Zapowiedział, że przeciwdziałać środowej propozycji KE mają zamiar europosłowie Platformy.

Propozycja KE przewiduje, że zasady dublińskie nadal będą obowiązywać, ale zostaną uzupełnione o "mechanizm korekcyjny". Jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry próg, to automatycznie nowi uchodźcy będą rozsyłani do innych państw unijnych według nowego systemu relokacji.

Komisja zostawia jednak furtkę dla krajów niechętnych przyjmowaniu uchodźców. Będą one mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian muszą zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafią do kraju, który przejmie odpowiedzialność za danego migranta.

Reklama