Czy to jakaś polska racja stanu dzisiaj, żeby storpedować kandydaturę Donalda Tuska - zapytał dziennikarz Kowalczyka. Nie wiem, czy polska racja stanu, ale na pewno dotychczasowe działania przewodniczącego Tuska były szkodliwe dla Polski. Stąd jest to bardzo chłodna kalkulacja - jeśli dalej będzie przewodniczącym Tusk, to będzie inspirował działania Unii Europejskiej przeciwko Polsce, tak jak to robił do tej pory. Więc ta kandydatura jest po prostu dla Polski szkodliwa - odpowiedział minister.

Reklama

Dopytywany, czy nie jest szkodliwe takie ostre działanie polskiego rządu w tej sprawie, przekonywał: Ono ostre nie jest. Jest normalnie w procedurach unijnych. Rząd polski przedstawił innego kandydata i będzie szukał wsparcia dla tego kandydata.

Nie ma jakichś jasno wypracowanych reguł, jeśli chodzi o powoływanie przewodniczącego. Było to do tej pory w konsensusie. Jak teraz to zostanie rozstrzygnięte, nie jest to opisane precyzyjnie w traktatach, więc jeśli będzie to forma głosowania i przegłosowywania, no to też będzie jakiś ewenement. Będziemy się starali, żeby jednak to było w konkluzji i w porozumieniu ze wszystkimi - wskazał Kowalczyk.

Zapytany, czy nie jest tak, że im większe jest zaangażowanie polskiej dyplomacji w tej kwestii, tym większa będzie skala ewentualnej porażki, jeśli wybór Saryusz-Wolskiego nie dojdzie do skutku, minister odpowiedział: Jeśli nie dojdzie do wyboru Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego, oczywiście nie będzie to dobre dla Polski, ale trudno nazywać to taką porażką.

W czwartek podczas unijnego szczytu szefowie państw i rządów mają decydować o tym, kto obejmie urząd przewodniczącego Rady Europejskiej. Polski rząd nie popiera Donalda Tuska, który zadeklarował, że jest gotów pełnić tę funkcję przez kolejne 2,5 roku i zgłosił kandydaturę europosła Jacka Saryusz-Wolskiego.

Szef MSZ Witold Waszczykowski podkreślił w czwartek w TVN24, że nie ma potrzeby wybierania dziś szefa Rady Europejskiej i Polska będzie robiła wszystko, aby do tego głosowania nie doszło. Dodał, że szczyt może być zagrożony, jeśli głosowanie w czwartek będzie "forsowane na siłę".