Joachim Brudziński wrócił w rozmowie Radia Zet do uroczystych wydarzeń z 11 listopada. Wspomniał o Donaldzie Tusku mówiąc: "Przeszedł obok nas z tą swoją charakterystyczną, groźną miną. Nie przywitał się z panem prezydentem, z panem premierem".
- W odniesieniu do pana premiera byłego, Donalda Tuska, ja mam tylko jedną powinność. Zapewnić za każdym razem, jak przyjeżdża do Polski z Brukseli bezpieczeństwo. Taki jest mój obowiązek, jest szefem Rady Europejskiej - przekonywał polityk PiS. - To jest tak charakterystyczne, te jego gagi, te jego grepsy, że już Polaków nie łapią. Przyjeżdża do Polski i stosuje tę zasadę o której sam mówił, że teraz trzeba walnąć kijem w klatkę, żeby rozdrażnić tygrysa. Później staje „o jaki biedny jestem, ktoś mnie nie przywitał”. To już się przejadło.
Na pytanie, dlaczego prezydent oficjalnie nie przywitał szefa Rady Europejskiej, Brudziński odparł: "A (Donald Tusk) przywitał Jarosława Kaczyńskiego?".
- Był zaproszony jako były premier. Szanowni państwo, nie szukajcie dziury w całym - przekonywał. - Ja bez żadnego tutaj, przepraszam za młodzieżowy język, ściemniania powiem, że boję się – jak zresztą wielu – Boga, małżonki i Jarosława Kaczyńskiego. Donalda Tuska się nie boję.