W rozmowie na antenie TOK FM Grzegorz Sroczyński przypomniał głośny tekst Krasnodębskiego z "Rzeczpospolitej" z 2010 roku, kiedy to europoseł PiS pisał, że "nie chce Polski, w której homoseksualiści byliby prześladowani i nie mogli żyć w związkach prawnie uregulowanych".
W odpowiedzi profesor zauważył, że był to tekst polemiczny. - Napisany w reakcji na artykuł Adama Michnika, który te wszystkie złe rzeczy zarzucał PiS. Ja mu napisałem w odpowiedzi, że się zgadzam w wielu punktach - tłumaczył polityk.
Oświadczy, że wypowiedź o homoseksualistach cały czas jest mu wypominana na spotkaniach z wyborcami. - Pierwsza część tego nie budzi kontrowersji, bo przecież nikt nie chce, żeby w Polsce dochodziło do prześladowań. Jednak jest w tej chwili sprawa redefinicji instytucji w rodzaju małżeństwa czy rejestracji związków, i to jest kontrowersyjne. W ogóle w drugiej części tego tekstu pisałem, że nie chcę rewolucji obyczajowej - mówił Krasnodębski. Dodał, że ludzie w Polsce są "pełni obaw". - To widać w tej kampanii. Wyborcy, których ja spotykam, boją się rewolucji obyczajowej i kulturowej, jakiejś głębokiej przemiany - stwierdził.
Kiedy dziennikarz dopytał konkretnie o słowa o "związkach prawnie uregulowanych", Krasnodębski odparł, że "w zasadzie nie to miał na myśli". - Gdybym miał takie poglądy, to bym je wyrażał i ich bronił. Nie traktuję bycia politykiem pragmatycznie, mi chodziło o pewne ułatwienia prawne. Nie mówię o konkretach, bo nad tym trzeba byłoby się poważnie zastanowić - spostrzegł.
Następnie podał "pewne przykłady, pewnie już nieaktualne". - Miałem dwóch-trzech znajomych homoseksualistów, którzy nie byli gejami, bo to jeszcze było przed ruchem gejowskim - mówił polityk. Po czym wytłumaczył, skąd to rozróżnienie. - Tak jak nie każda kobieta jest feministką, tak nie każdy homoseksualista jest działaczem gejowskim. To jest tak, że z pewnej kwestii życia prywatnego czyni się ideologię - powiedział.
- Jeden z nich był pisarzem, drugi był znanym katolickim dziennikarzem, inny kolega był konserwatywnym filozofem z Anglii i zmarł na AIDS. Ale to był zupełnie inny styl. Oni na pewno półnadzy nie demonstrowaliby po ulicach - wyjaśniał dalej profesor.
Zauważył przy tym, że nie chciałby, aby homoseksualiści byli traktowani tak jak w PRL. - W tamtych czasach środowisko homoseksualne było jakby półświatkiem, infiltrowanym przez milicję i SB. Orientacji używano do szantażu. Nie chciałbym, żeby to tak wyglądało - stwierdził. Zastrzegł przy tym, że nie uważa, aby w dzisiejszej Polsce łamano prawa osób LGBT. - Polskie społeczeństwo jest dosyć tolerancyjne i łagodne w wielu sprawach - podsumował.