Zbuntowanych w szeregach Samoobrony Lepper uspokaja, przekonując, że tylko ostry skręt na lewo może pomóc partii przekroczyć próg wyborczy. Ale terenowi działacze twierdzą, że gra już nawet nie idzie o to, by znaleźć się w Sejmie, ale o 3 proc. poparcia, które gwarantuje budżetowe dotacje. Nie mają wątpliwości, w przeciwnym wypadku Samoobrona przestanie istnieć.

"Na listy trafią ludzie niezwiązani z tą partią, a my mamy zbierać im podpisy. To kpina" - oburza się działacz partii Leppera z Podkarpacia. Kolejny, z Konina, jest bardziej dosadny: "Lepper i Maksymiuk zrobili z tej partii pomieszanie k...y z osłem. Gdzie są pieniądze na kampanię, dlaczego banki nie chcą udzielić partii kredytu?"

Potrzebę politycznych mariaży wyjaśniał w "Rozmowie Radia dla Ciebie" wiceszef Samoobrony Krzysztof Filipek. "Interes partii jest w tej chwili ważniejszy niż ambicje działaczy" - oznajmił. Ale ten interes prowadzi do tego, że Samoobronę opuszczają nawet ci, którzy budowali tę partię. Jak Maria Zbyrowska. Choć nie potwierdza tego w rozmowie z nami, miała w trakcie awantury z Lepperem rzucić mu pod nogi partyjną legitymację.



Reklama