"Kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych ludzi, działaczy partyjnych, niekompetentnych dyplomatołków" - oburzał się prof. Bartoszewski na spotkaniu wyborczym Platformy Obywatelskiej w Krakowie. "Nie można wierzyć frustratom i dewiantom politycznym, którzy swoje kompleksy odreagowują na narodzie. Polska potrzebuje rządu, a nie nierządu!" - apelował.

Te słowa zniesmaczyły Tadeusza Cymańskiego (PiS). "Są niedopuszczalne" - ocenił, choć od razu zastrzegł, że Władysław Bartoszewski to człowiek zasłużony o pięknym życiorysie. "Ta wypowiedź, niestety, dzieli Polaków. Bardzo ostro dzieli, a autorytet to jest ktoś, kto w trudnych momentach nawołuje do spokoju, szuka nici, która mogłaby ludzi łączyć" - stwierdził poseł PiS.

Zupełnie innego zdania jest obecna opozycja. Bronisław Komorowski (PO) przyznał, że prof. Bartoszewski i tak zareagował bardzo łagodnie.

"Oskarżenie Polski, że większość jej ministrów spraw zagranicznych była agentami sowieckimi, jest obrazą i zdrowego rozsądku i jedynego autorytetu tej klasy, jakim jest prof. Bartoszewski" - powiedział Komorowski, przypominając zeszłoroczną wypowiedź Antoniego Macierewicza w Telewizji Trwam. Obecny szef Kontrwywiadu Wojskowego i kandydat do parlamentu z listy PiS przyznał wprost, że większość ministrów spraw zagranicznych to byli agenci sowieckich służb specjalnych.

Wojciech Olejniczak, lider Lewicy i Demokratów, nie widzi nic złego w ostrym wystąpieniu prof. Bartoszewskiego. "Profesor znany jest z takich wypowiedzi" - twierdzi Olejniczak. "Takie sformułowania mogą być wypowiedziane tylko przez taki autorytet, jak prof. Bartoszewski, bo gdyby były wypowiedziane przez kogoś innego, byłaby niezła afera" - podsumował lider LiD.