Przez kilka godzin było bardzo gorąco. Najpierw Państwowa Komisja Wyborcza ostrzegła szefową MSZ Annę Fotygę, że jeśli nie zdyscyplinuje swoich pracowników i głosy oddane za granicą nie dotrą do kraju przed północą, trzeba je będzie unieważnić. Minister Fotyga odpowiedziała, że opóźnienia to nie wina jej resortu. Przekonywała, że zawinił system informatyczny, dostarczony przez PKW. "Czuję się osobiście dotknięta" - odpowiadała na słowa szefa PKW.

Reklama

Na szczęście skończyło się na strachu. A było o co się bać. Głosy Polaków, którzy wczoraj w wielogodzinnych kolejkach czekali, by móc wziąć udział w wyborach, mogły trafić do kosza. A to dlatego, że komisje działające za granicą muszą dostarczyć dane o wynikach do północy następnego dnia.

W Warszawie są już dane ze wszystkich 205 komisji obwodowych na całym świecie. Teraz trwa elektroniczna weryfikacja informacji. Przed północą protokół ma trafić do PKW.