Artur P. nie został jeszcze skazany. Dlatego jego obrońca twierdzi, że Kancelaria Prezydenta nie miała prawa zwolnić go dyscyplinarnie. Zwalniając go, urzędnicy powołali się na przepis kodeksu pracy, który pozwala wyrzucić z pracy każdego, kto popełnił przestępstwo oczywiste albo jest skazany prawomocnym wyrokiem sądu.

Reklama

Dlatego Artur P. chce od sądu pracy trzech miesięcznych pensji - 30 tys. zł i przywrócenia do pracy. Jego obrońca na świadków wezwał m.in prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

Artura P. o handel narkotykami oskarża lubelska prokuratura. Według śledczych, wprowadził on na rynek 1,2 kilogramów kokainy. Gdy cała sprawa wyszła na jaw, mężczyzna został natychmiast zwolniony.