Karczewski podczas środowej konferencji prasowej w Senacie odniósł się do niedawnego wyjazdu Grodzkiego do Włoch i jego zachowania po powrocie.
Chcielibyśmy skierować do marszałka Tomasza Grodzkiego apel o rezygnacje ze swojej funkcji. Widać, że ta funkcja przerasta pana marszałka - mówił Karczewski.
Jak tłumaczył od samego początku sprawowania tej funkcji przez Grodzkiego, podczas każdego posiedzenia Senatu, konferencji prasowej "padają słowa, które wpływają na niekorzystną ocenę całego Senatu".
Apelujemy do pana marszałka o wycofanie się z tej funkcji, o rezygnację ponieważ w ostatnim czasie - mówię o okresie związanym z epidemią koronawirusa - marszałek zachowuje się w sposób nieodpowiedni, nonszalancki - stwierdził Karczewski. Przytoczył informacje dotyczące wyjazdu Grodzkiego na narty do Włoch, który - jak mówił - "długo ukrywał". Wskazał też na doniesienie, że Grodzki nie chciał wypełnić karty lokalizacyjnej.
Ponadto - jak mówił Karczewski - we wtorek w Senacie odbyło się spotkanie z samorządowcami, na której było ponad 100 osób, a które w związku z możliwą epidemią powinno być odwołane. W tym kontekście zwrócił uwagę na zarządzenie marszałków Sejmu i Senatu dotyczące wstrzymania wszystkich działań niedotyczących działań legislacyjnych. Był czas i możliwość odwołania tamtej konferencji. Pan marszałek łamie zarządzenie, które sam podpisał - podkreślił polityk PiS.
Karczewski powiedział, że jeśli Grodzki zbagatelizuje ten apel, to "kierujemy następny apel do prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza o wycofanie poparcia dla marszałka Grodzkiego". O wycofanie się z tego złego poparcia dla złego marszałka, który sam łamie zarządzenia, które wcześniej podpisuje - oświadczył Karczewski.
Panie prezesie apelujemy do pana, aby senatorowie PSL wycofali poparcie dla pana marszałka Grodzkiego - dodał.
Karczewski dopytywany czy można się spodziewać wniosku o odwołanie Grodzkiego, jeśli ten nie poda się do dymisji odparł: "Nie wykluczamy takiego wniosku".
Grodzki w TVN24 skomentował we wtorek doniesienia o swoim prywatnym wyjeździe do Włoch. Jako człowiek roztropny sprawdziłem w służbach sanitarnych, że w promieniu 30 kilometrów od miejsca, w którym byłem, nie było w momencie mojego wyjazdu ani jednego przypadku koronawirusa - zapewnił. Dodał, że jak przerwał swój urlop, by poprowadzić posiedzenie Senatu i wyjeżdżał, to w tej okolicy, zanotowano jeden przypadek koronawirusa.
W poniedziałek wieczorem marszałek Senatu poinformował na Twitterze, że "w poczuciu odpowiedzialności" poddał się badaniu na obecność koronawirusa i upublicznia jego negatywny wynik. Wezwał też rzecznika sztabu prezydenta Andrzeja Dudy - Adama Bielana, by nie siał paniki i "nie odwracał uwagi od problemów własnego obozu politycznego w kampanii prezydenckiej". Dołączył też skan wyniku wykonanego w poniedziałek badania laboratoryjnego na obecność koronawirusa w organizmie. W rubryce wynik napisano w nim: "nie wykryto".
Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi Bielana z poniedziałkowej konferencji, że docierają do niego informacje o niedawnej wizycie prywatnej marszałka Senatu we Włoszech. Rzecznik sztabu prezydenta podkreślał, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy trzecia osoba w państwie postępuje zgodnie z zaleceniami lekarzy. Pan marszałek nie odpowiada na pytania dziennikarzy, czy rzeczywiście był we Włoszech i zaryzykował zdrowiem nie tylko swoim, ale oficerów Służby Ochrony Państwa, którzy muszą mu towarzyszyć i jednocześnie zaryzykował zdrowiem senatorów, bo przyjechał prosto z lotniska na posiedzenie Senatu - mówił Bielan.
Przypominał, że GIS i MSZ publikują komunikaty zawierające ostrzeżenia przed podróżowaniem do miejsc, w których wystąpiło wiele przypadków zarażeń koronawirusem. Zgodnie z piątkowym komunikatem, GIS nie zaleca podróży do m.in. Chin, Korei Południowej, Włoch, Iranu, Japonii oraz do części departamentów we Francji i do Nadrenii Północnej-Westfalii w Niemczech w związku z zachorowaniami na COVID-19 w tych krajach.