Trzy miesiące temu na koalicję Lewica i Demokraci zagłosowało 13 proc. wyborców. Dziś - jak wynika z najnowszego sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej" - ten elektorat stopniał o dwie trzecie.
Spadek poparcia dla LiD był widoczny już w pierwszych powyborczych sondażach. Nigdy jednak poparcie dla lewicy nie spadło poniżej 5 proc.
Czy ostry sondażowy spadek sympatii wyborców oznacza koniec lewicy w jej obecnym kształcie? Takiego zdania jest politolog Kazimierz Kik z Akademii Świętokrzyskiej. "Przed LiD nie ma przyszłości" - mówi dziennikowi. "Przez najbliższe lata polska lewica się nie podniesie. Nie ma w niej siły do zmiany, bo ona wypływa z ideowości, a lewica już dawno ją straciła" - stwierdza.
Kik uważa też, że lewica nadal będzie traciła poparcie. "Zznajduje się w szczytowym momencie kryzysu, który dotknął nie tylko SLD, ale i całą koalicję. LiD pozbawiony lidera, a nawet możliwości wykreowania go, zabrnął w ślepą uliczkę. Na to nakłada się niechęć mediów, które chętnie atakują lewicę" - ocenia politolog.
Z kolei politolog Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego jest większym optymistą. Uważa, że lewica nie zniknie z naszej sceny politycznej, choć będzie miała problemy. "Oczywiście konflikty w kierownictwie SLD między Wojciechem Olejniczakiem a Grzegorzem Napieralskim nie pomagają lewicy. Nie widać też, aby LiD poza wątkami antyklerykalnymi miał jakieś propozycje dla swoich wyborców. Możliwe więc, że ta formacja przez dłuższy czas nie przekroczy 8 proc. progu wyborczego dla koalicji" - mówi Flis.