"Szanuję fakt, że prezydent jest głową państwa" - zapewnił Tusk. Skoro minister Sikorski gotów jest przerwać swoje uczestnictwo w ważnych obradach za granicą i natychmiast stawić się u prezydenta, to jest to dowód nie na to, że zgrzyta między nami, tylko że mamy jak najlepszą wolę, aby prezydent nie czuł się omijany" - mówił.
Zapewnił też, że jest cały czas do dyspozycji prezydenta. Do tego samego zobowiązał swych ministrów obrony narodowej oraz spraw zagranicznych. Ale dodał - powołując się na opinie prawników - że prezydent nie ma prawa wzywać ministrów. "Chcemy jednak uniknąć napięcia i nawet kiedy widzimy, że ktoś albo nie zna prawa, albo celowo prowokuje, staramy się postępować tak, aby konflikt nie był gorący i permanentny" - powiedział premier.
Tusk zaatakował wprost Prawo i Sprawiedliwość. "Jest granica, do której PiS zbliża się w sposób bardzo niepokojący. To jest granica, gdzie nasza dobra wola i nasza gotowość współpracy z prezydentem, nawet poza ramami, jakie wytycza prawo, jest wykorzystywana do paraliżowania pracy" - powiedział Tusk. I dorzucił, że nie godzi się na to, aby "interes polityczny jednej z partii opozycyjnych znajdował orędownika w Pałacu Prezydenckim i żeby polegało to na blokowaniu czy utrudnianiu prac polskiego rządu".