"Gdybym chciał wytaczać pozwy za obrazę, to każdego dnia musiałbym wytoczyć ich kilka" - stwierdził Jarosław Kaczyński. Dodał jednak, że ma żal do mecenasa Piotrowskiego, jako do człowieka, "który był kiedyś kolegą, a teraz tak się zachowuje".
Prezes PiS przyznał, że ma dług wdzięczności wobec byłego partyjnego kolegi, który w latach 90. wielokrotnie bronił go w różnych procesach i to za darmo. Nie chciał więc komentować zachowania pełnomocnika rodziny Blidów, bo musiałby "mówić rzeczy niemiłe".
"Nie wiem, czym się naraziłem, może tym, że nie chciałem, by był posłem - prosił mnie o to" - wyznał Kaczyński, dopytywany dlaczego Piotrowski go zaatakował. Dodał, że jego były partyjny kolega "zmienił front" podczas rządów AWS.
Były premier zaprzeczył, by w jego rządzie istniała "zorganizowana grupa przestępcza", o czym mówił Piotrowski. Przyznał natomiast, że codziennie w Kancelarii Premiera odbywały się narady z ministrami jego rządu. "Ja byłem premierem, który starał się wykonywać swoje obowiązki" - dodał.
Piotrowski ujawnił we wtorkowym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" szczegóły zeznań złożonych przez Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę w sprawie zatrzymania Blidy.
Według adwokata, Kaczyński miał mówić, że od lutego do kwietnia 2007 r. w jego kancelarii odbyło się pięć narad poświęconych najważniejszym śledztwom w kraju.
Zdaniem Piotrowskiego, działania polityków PiS w sprawie zatrzymania Barbary Blidy świadczą, iż na szczytach poprzedniej władzy "istniała zorganizowana grupa przestępcza".