Wicepremier Schetyna tłumaczył, że sprawa prowadzona była od listopada 2007 roku. "Prezydent był o wszystkim informowany, wiedział, czego prowadzone postępowanie dotyczy, jak jest prowadzone, wiedział też, że dotyczy osób, które są w komisji weryfikacyjnej" - opowiadał. "W takich wypadkach najwyższe osoby w państwie muszą być powiadomione i tak się właśnie stało" - zaznaczył.

Reklama

Schetyna nie chciał ujawnić okoliczności akcji ABW, ale - jak dowiedział się dziennik.pl - może chodzić o domniemane wykreślanie nazwisk z raportu o WSI za pieniądze.

Wicepremier zaprzeczył, że agenci pojawili się u członka komisji Piotra Bączka dlatego, że jest asystentem Jacka Kurskiego z PiS. "Stało się tak ze względu na jego wcześniejszą aktywność" - powiedział. Jaką? Tego Schetyna ujawnić nie chciał. "Postępowanie wszystko wyjaśni, ale dziwię się posłom PiS, którzy mówią o kneblowaniu opozycji i końcu demokracji. Nic takiego się nie dzieje" - zapewnił.