"Jestem zaskoczony, nie wiedziałem o tym" - powiedział były premier w stacji TVN24. O sprawie dowiedział się na antenie podczas emisji programu "Gość Poranny”. Potwierdził, że rzeczywiście nikt z Instytutu Pamięci Narodowej nie pytał go o wyrażenie zgody na umieszczenie jego nazwiska w katalogu osób represjonowanych przez PRL.

Reklama

Mazowiecki przyznał jednak, że gdyby został o to zapytany, odmówiłby IPN-owi. "Poszedłbym za przykładem Andrzeja Wajdy i Waldemara Kuczyńskiego" - powiedział. Wajda i Kuczyński nie zgodzili się na umieszczenie ich nazwisk w katalogu - w proteście przeciwko pominięciu nazwiska Lecha Wałęsy.

IPN twierdzi, że raport jest ciągle tworzony i nazwisko byłego prezydenta wkrótce się w nim pojawi. Na razie jego brak sprawił, że znowu pojawiły się zarzuty o "manipulowanie historią" przez środowiska związane z PiS. Prezes IPN Janusz Kurtyka odrzuca zarzuty o stronniczość. PO nie daje wiary tym słowom. "Myślę, że dzisiaj w tym Sejmie Janusz Kurtyka nie miałby szans na zwycięstwo, po tych czterech latach pracy" - tak ocenia jego pracę wicepremier Grzegorz Schetyna.

Pominięcie swojego nazwiska w dokumencie Lech Wałęsa skwitował tak: "W IPN są nieudacznicy i zazdrośnicy, a ich móżdżki nie są w stanie zrozumieć, że ktoś tak pięknie walczył".