Mówiąc nieco żartem, przede mną coś, co w wojsku nazywa się odtworzeniem zdolności bojowej - powiedział w poniedziałkowym tygodniku "Sieci" były szef KPRM Michał Dworczyk. Dodał, że zakończenie misji szefa KPRM może frustrować tylko kogoś, kto uważa, że ministrem można być całe życie. Polityka jest dynamiczną dziedziną życia i zawsze towarzyszą jej zmiany" - zauważył.
Pytany dlaczego właściwie musiał odejść z funkcji szefa kancelarii premiera podkreślił, że "po pierwsze, zdecydowały względy osobiste". A po drugie, uczciwie mówiąc, po pięciu latach działań na pierwszej linii czuję, że górkę efektywności mam chwilowo za sobą. Zresztą te dwie sprawy są z sobą ściśle powiązane - zaznaczył.
Dworczyk o wyciekających mailach
Na uwagę, że z boku wygląda to tak, że odchodzi, by wyciekające maile nie obciążały wizerunku rządu w czasie kampanii odpowiedział, że "gdyby tak było, to oznaczałoby, że realizujemy wariant, który został opracowany gdzieś za wschodnią granicą". My od początku powiedzieliśmy, że nie będziemy działać zgodnie z takim modus operandi. Rzecz jasna, od kiedy zhakowano skrzynki kilku polskich polityków, w tym moją, nie było łatwo. Wylało się bardzo dużo hejtu i złych emocji. Taka jednak jest dzisiejsza polityka i trzeba się z tym liczyć - podkreślił Dworczyk.
Dodał, że w sprawie włamania na skrzynkę trwa śledztwo i "do chwili jego zakończenia trudno mówić ze stuprocentową pewnością, co się wydarzyło". Wielu ekspertów twierdzi, że był to tzw. atak phishingowy, a więc wyłudzenie hasła, a w konsekwencji dostępu do skrzynki - powiedział.
Pytany czy to, co wycieka, to prawdziwe maile odpowiedział, że "część jest autentyczna, część jest zmanipulowana, a część jest nieprawdziwa". Dodał, że wśród jego maili "nie było żadnych materiałów, które mogłyby wstrząsnąć polską polityką". Widać tam sporo kuchni politycznej, ale sensacji żadnych tam nie było - zauważył.
Odpowiadając na pojawiający się zarzut, że członkowie rządu korzystali w korespondencji z prywatnych, a nie służbowych adresów e-mail powiedział, że "są takie sfery działania, w których bardzo trudno rozdzielić sprawy dotyczące funkcji państwowych od spraw czysto politycznych".
Dotyczy to np. planowania wyjazdów premiera, podczas których premier ma spotkania partyjne, przeplatane działaniami ściśle rządowymi. Na pewno nie miało miejsca żadne złamanie prawa. Część osób twierdzi, że gdybyśmy używali skrzynek służbowych, atakującym nie udałoby się ukraść ich zawartości. Ale to nie jest prawda. Najlepszym dowodem jest fakt, że w ub.r. zhakowano skrzynki kilkunastu posłów (w tym moją) na domenie sejm.pl - tzn. służbowe maile posłów. Dziś w rzeczywistości jest tak, że niemal każdą skrzynkę można złamać - podkreślił Dworczyk.
Na uwagę, że część komentatorów uważa, że jego odejście jest związane z walką frakcji w Zjednoczonej Prawicy odparł, że "w każdej dużej formacji - a taką jest dziś Zjednoczona Prawica - dochodzi do różnego rodzaju napięć". To w polityce normalne. Istotne jest to, by umieć wypracowywać jakiś konsensus, rozwiązanie programowe lub organizacyjne, które pozwala na realizację programu politycznego formacji. Nam do tej pory to się udawało i jestem przekonany, że jako Zjednoczona Prawica mamy realne szanse walczyć w zbliżających się wyborach o kolejną kadencję - zapewnił.
Pytany "co dalej" Dworczyk zaznaczył, że jeszcze przez kilka tygodni będzie członkiem Rady Ministrów, "zamykając różne programy", które nadzoruje. Później zapewne będę pracował w Sejmie, jestem przecież posłem. Ale oczywiście te i inne działania muszę uzgodnić z władzami naszej formacji politycznej - powiedział.