Na konwencji wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim (Lubuskie) prezes PiS odniósł się do wypowiedzi Tuska zapowiadającej wprowadzenie niemieckich porządków.

Reklama

Niemieckie porządki to może oznaczać to, czego doznawaliśmy w czasie zaborów. Nie sądzę, żeby to były dobre porządki, kiedy dzieci były prześladowane za to, że chciały się po polsku modlić. Kulturkampf - ta wojna z polskością, wojna z Kościołem, to wszystko, co wtedy Polaków spotykało, to odbieranie prawa do bycia Polakiem - germanizacja - to były te niemieckie porządki - wymieniał prezes PiS.

Wskazał następnie na niemieckie porządki w czasie II wojny światowej.

Tu trzeba mówić o reparacjach wojennych. Mam nadzieję, że Donald Tusk przez te niemieckie porządki rozumie reparacje, tylko jakoś nigdy o tym nie powiedział. Dyskretny to plan. Jeśli tak, to w porządku, to te sześć bilionów dwieście kilkadziesiąt miliardów złotych nam się należy (6 bilionów 220 mld 609 mln złotych, czyli 1 532 170 mln USD - PAP) - stwierdził Kaczyński. Dodał, że ta kwota i tak "jest za mała".

Reklama

Kaczyński mówił także, że niemieckie porządki trwały do 2005 r., z krótką przerwą na czas rządów Jana Olszewskiego. To był też nasz rząd. Nie było PiS, ale Porozumienie Centrum, z którego wyrosło PiS - zauważył.

"Rządy Tuska to było 8 lat niemieckich porządków"

Jak zaznaczył Kaczyński, "czasem szczególnych niemieckich porządków w Polsce były rządy Donalda Tuska". To było 8 lat niemieckich porządków. Były one wprost nawet, jeśli chodziło o tak wewnętrzną sprawę, jak wiek emerytalny, to trzeba było się pytać kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Jak ktoś nie wierzy, to może zobaczyć odpowiednie dokumenty, które zostały pokazane w filmie "Reset" - wskazał prezes PiS. To była całkowita zależność - ocenił Kaczyński.

Niemieckie porządki to była np. likwidacja polskich stoczni, dzięki czemu niemieckie stocznie zostały utrzymane - wskazał prezes PiS. Dodając, że "Niemcy wcale temu nie przeczą". Gdyby polskie zatrzymano, to niemieckie musiałyby upaść. Z praw rynku wynikało, że to polskie powinny być utrzymane, bo w Polsce jest niższy koszt pracy - zwrócił uwagę Kaczyński.

Mówił także, że "niemieckie prządki w Polsce oznaczały, to, że ludzie pracowali po 5 zł za godzinę, bo nie było minimalnej stawki godzinowej, a nawet w niektórych regionach kraju zdarzało się pracowano za 3 zł za godzinę, czyli za 200 godzin pracy w miesiącu można było zarobić minimum biologiczne, a nie społeczne". Jak zaznaczył, "to wtedy mówiono o państwie z tektury".

Autor: Magdalena Gronek, Marcin Rynkiewicz