Dodał, że decyzję, że czy zdecyduje się na kandydowanie w wyborach prezydenckich będzie musiał pewnie podjąć nie wcześniej niż w listopadzie lub grudniu przyszłego roku.
Hołownia: Chciałbym być prezydentem
Hołownia był pytany, czy prezydentura to jego cel. Nie wiem czy cel, powiedziałbym raczej, że środek - odpowiedział. Zaznaczył, że jeżeli udałoby mu się o tę prezydenturę zawalczyć, to nie po to, by być prezydentem, ale po to, by coś na tym stanowisku zrobić. Dodał, że byłaby to "próba takiego przebudowania relacji w Polsce, by było tu mniej ciśnienia, a więcej wspólnej pracy".
Marszałek Sejmu podkreślił, że "nie jest zakładnikiem myśli" o prezydenturze, a decyzja o tym, czy wystartuje w najbliższych wyborach prezydenckich, czy nie jeszcze nie zapadła. Decyzję będę musiał podjąć za rok - zaznaczył.
Dopytywany, czy chce być prezydentem, Hołownia powiedział: Ja mówię o tym chyba najbardziej uczciwie i otwarcie z całej klasy politycznej, nie kokietując - od czterech lat. Tak, chciałbym, ale jestem też realistą i wiem, że nie muszę i nie ma też takiego imperatywu, że +jeżeli nie ja, to świat się zawali+ - bo się nie zawali.
"Takich rozmów dotąd nie było i nie ma"
Marszałka Sejmu spytano też - w kontekście prawdopodobnej kandydatury prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego z PO - co musiałoby się wydarzyć, by tylko on był kandydatem koalicji. Hołownia odparł, że takich rozmów dotąd "nie było i nie ma".
Hołownia zaznaczył, że teraz politycy rządzącej koalicji skupiają się na zbliżających się wyborach samorządowych, które będą "przypieczętowaniem tego wyniku, który osiągnęli w październiku". I na tym powinniśmy się skupić: to logika etapu - podkreślił.
Zaznaczył, że wyobraża sobie też sytuację, iż staną z Trzaskowskim przeciw sobie w wyborach prezydenckich. Na pytanie, czy to nie zniszczyłoby koalicji rządowej, Hołownia powiedział: Nie, absolutnie. Myśmy się umówili na rząd - zaznaczył, dopytywany czy nie było jakiejś umowy w koalicji w tej sprawie.
Hołownia podkreślił, że już obecnie ma "naprawdę dużo narzędzi do robienia dobrych rzeczy". Dopytywany o to, kiedy podejmie decyzję, powiedział: "zobaczymy w listopadzie, grudniu - nie wcześniej".
Marszałek Sejmu o aborcji
Uważam, i to jest postulat naszego ruchu w kwestii prawa aborcyjnego, że w takich sprawach, zamiast to eskalować jeszcze bardziej, powinniśmy znaleźć metodę, w której wypowiemy się o aborcji - powiedział w podcaście "Wybory Kobiet" w portalu Onet.pl marszałek Sejmu, szef Polski 2050 Szymon Hołownia.
Jeśli zmiany mają być trwałe i nie mają być wywracane - muszą znaleźć szerokie poparcie, muszą być budowane na trwałym fundamencie - powiedział marszałek Hołownia. Bo jeżeli nie są - przychodzi kolejna ekipa, przychodzi zmiana i z tego jeszcze więcej nieszczęścia - dodał.
To trzeba zrobić raz a dobrze. Nawet jeśli miałoby to być rok lub dwa lata później, albo i pięć lat później. Mówię o tym, by doprowadzić do konkluzji. Ten Sejm jest znakomitym obrazem polskiego społeczeństwa, jest tam pełny jego przekrój. Staram się tłumaczyć, że to miejsce jest miejscem rozmowy. Poseł ma dwa narzędzia - ma słowo i decyzję, które ma podjąć - podkreślił.
Zapytany czy w sprawie aborcji konieczne jest referendum i czy nie obawia się, że zostanie "hamulcowym ważniej zmiany, której oczekują kobiety w Polsce" marszałek odparł: Te wszystkie sprawy o których tu mówimy muszą zostać uregulowane. Nie możemy się pogrążyć na lata w tym sporze. Musimy jak najszybciej działać, użyć narzędzi, które są w dyspozycji władzy wykonawczej - mówię o ministrze zdrowia. Żeby kobiety kiedy są w ciąży nie bały się iść do szpitala, żeby nie bały się badać i żeby lekarze nie bali się podjąć decyzji, kiedy zagrożone jest zdrowie i życie kobiety. Żeby zdjąć im z głowy gorący oddech prokuratora, który stoi nad nimi, i kończy się to niestety śmiercią.
"Należy zlikwidować Fundusz Kościelny"
Należy zlikwidować Fundusz Kościelny, zracjonalizować wydatki na lekcje religii w szkole i zatrzymać finansowanie ze strony państwa dla zakamuflowanej dzielności propagandowej przez różnego rodzaju media prowadzone przez duchownych - ocenił Hołownia. Marszałek Sejmu zapytany, czy krzyż powinien zniknąć z sali posiedzeń Sejmu powiedział - "nie mam takiego przekonania".
Nie mam z tym żadnego kłopotu. On jakoś wpisał się w krajobraz Sejmu i wiem, że dla wielu ludzi jest ważny. Trzeba zawsze się zastanawiać nad momentem, kiedy się takie symbole zawiesza i dobrze je uzgadnia. Natomiast zdejmowanie później tych symboli jest rzeczą dużo trudniejszą, wywołującą dużo większe podziały, raniącą wielu ludzi. Mamy już chyba dość ran i dość podziałów, żebyśmy mieli teraz jeszcze sobie to dodawać - stwierdził Hołownia.
Podkreślił, że jemu "krzyż na sali Sejmowej nie przeszkadza". Nikt jeszcze do mnie nie przyszedł, że jemu on przeszkadza, więc może w ten sposób okazujemy sobie choćby tak jak potrafimy szacunek - dodał.
Dopytywany o rozdział Kościoła do państwa, który był jednym z punktów kampanii wyborczej Polski 2050, Hołownia wyjaśnił, że jego ugrupowanie "bardzo precyzyjnie i jasno mówi o Kościele instytucjonalnym".
Zrosty pomiędzy państwem i Kościołem katolickim są krępujące dla obu stron. One są złe. To zaszło za daleko i dlatego tak twardo od samego początku o tym mówię - powiedział marszałek Sejmu.
Zastrzegł, że "czym innym jest likwidacja Funduszu Kościelnego, uregulowanie kwestii nauczania religii, likwidacja etatów kapelanów tam, gdzie one są kompletnie zbędne, uregulowanie kwestii cenników na cmentarzach czy wszystkie rzeczy związane z finansowaniem instytucji o. Tadeusza Rydzyka bardzo szeroko rozumianego". Jak zaznaczył Hołownia, "to jest coś innego, niż kwestia krzyża".
Powiedział, że kwestia obecności krzyża w przestrzeni Sejmu "to nie jest kwestia Kościoła, tylko wiary". To nie jest religia, tylko czyjaś wiara. Czym innym jest relacja państwa jako instytucji z Kościołem jako drugą instytucją, a czym innym jest uszanowanie przekonań religijnych tej czy innej osoby, która tutaj, kiedy wchodzi do tego budynku nie zawiesza ich na kołku - powiedział marszałek Sejmu.
Od dziesięciu albo od piętnastu lat słyszę o konieczności wypowiedzenie Konkordatu, a żadna z ekip nie wzięła się za uporządkowanie lekcji religii i nadal biskup ma prawo weta, jeśli chodzi o pensum lekcji religii, która ma być nauczana w szkołach - zwrócił uwagę Hołownia.
Apelowałbym, żebyśmy przeszli od polityki haseł i symboli, do polityki realnych gestów - podkreślił. Należy zlikwidować Fundusz Kościelny. Należy doprowadzić do tego, że biskup nie będzie decydował o tym, ile lekcji religii w danej szkole finansuje państwo. Należy doprowadzić do tego, że piętnastolatek będzie miał prawo zdecydować czy w tych lekcjach religii chce uczestniczyć czy też nie. Należy zatrzymać wszelkie finansowanie ze strony państwa dla działalności propagandowej, partyjnej, zakamuflowanej, prowadzonej przez różnego rodzaju media związane z osobami duchownymi - oświadczył Szymon Hołownia.
"To trzeba zrobić, a nie gadać"
To trzeba zrobić, a nie gadać cały czas o tym, czy potrzebujemy kolejnej wojny, która potrwałaby pół roku, rozkrwawiłaby wszystkich o ściąganie krzyża - stwierdził.
Dopytywany, jak ocenia zaproponowany przez nową minister edukacji Barbarę Nowacką pomysł ograniczenia lekcji religii do jednej godziny płatnej z budżetu państwa, Hołownia powiedział, że "decyzje w tej sprawie - ile lekcji religii - powinna podejmować społeczność szkolna, a nie żaden minister czy biskup".
Nie wyrzucałbym propozycji nowej minister od razu ze stołu. Chciałbym to policzyć i zobaczyć, jak to działa - powiedział marszałek Sejmu.
Stwierdził, że "trzeba coś z tym zrobić, bo to nie może tak wyglądać, że państwo będzie płaciło za puste przebiegi albo biskup będzie blokował". Jak zaznaczył, "trzeba to zracjonalizować".
Są takie szkoły, gdzie dzieci i rodzice chcą lekcji religii, więc proszę bardzo. Ale są też i takie szkoły, w których nie ma takiego zainteresowania - powiedział Hołownia. W mojej ocenie lekcja religii nie powinna być wliczana do średniej - dodał.
Podkreślił, że na pewno kwestia lekcji religii będzie konsultowana na poziomie klubów.