Zbigniew Chlebowski nie spotkał się dziś z dziennikarzami, wysłał tylko do mediów swoje oświadczenie na piśmie. Twierdzi w nim, że nigdy nie wywierał żadnych nacisków na urzędników przygotowujących projekt nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych, "których efektem miałyby być korzystne rozwiązania finansowe dla właścicieli salonów gier".
"Jednocześnie z ubolewaniem i pokorą przyznaję, że ujawnione stenogramy rozmów, prowadzonych przeze mnie, świadczą o mojej nieroztropności i zbyt małej wstrzemięźliwości wypowiedzi. Mimo wypowiedzianych słów nigdy nie interweniowałem i nie zamierzałem interweniować w sprawie tzw. dopłat do gier losowych" - zapewnia Chlebowski.
Poseł przyznał też rację premierowi Donaldowi Tuskowi, który nazywał jego wypowiedzi "nieudolnym aktem asertywności".
"Jako poseł jestem często nagabywany przez wiele osób o <załatwienie> pewnych spraw. Nie chcąc być odbieranym jako osoba nieżyczliwa, nie zawsze potrafiłem powiedzieć stanowcze <nie>, licząc na to, iż rozmówca sam zrozumie, że poseł nie jest od <załatwiania spraw>. Taka też sytuacja nastąpiła tutaj. Nagabywany,nie potrafiłem być należycie asertywny i stanowczy" - podkreślił Chlebowski. Jak dodał, dzisiaj wie, iż był to jego ogromny błąd, za który przyszło mu słono zapłacić.
"Oświadczam, że mam czyste sumienie i czyste ręce. I wiem, że potwierdzą to czynności wyjaśniające. Mam nadzieję, że upoważnione do ich prowadzenia organy - CBA i prokuratura - szybko zakończą prace i pozwoli to oczyścić moje nazwisko" - napisał Chlebowski.
Były szef klubu PO podkreśla też, że podczas swojej ośmioletniej pracy w Sejmie jako poseł, a potem wypełniając dodatkowo obowiązki szefa Komisji Finansów Publicznych, zawsze dbał o to, by przyjmowane przez parlament rozwiązania prawne były dobre dla ogółu społeczeństwa, a nie dla określonych grup biznesowych czy zawodowych.