"Gdy tylko się dowiedział, że Litwinienko został otruty, natychmiast poszedł do Brytyjczyków. Ale to nie on otruł Aleksandra" - powiedział gazecie "Daily Mail" jeden z bliskich znajomych Litwinienki. Jak jest naprawdę - nie wiadomo. Bo tuż po otruciu Litwinienki radioaktywnym talem, Włoch zapadł się pod ziemię.

A on akurat doskonale wie, jak to robić. Mimo że w tej chwili jest zwyczajnym wykładowcą uniwersyteckim we Włoszech i Stanach Zjednoczonych, to wcześniej nie prowadził aż tak spokojnego życia. Według "Daily Mail" współpracował z włoskim rządem przy rozpracowywaniu siatki KGB (za co naraził się i Rosjanom, i Czeczenom). Oprócz tego najprawdopodobniej był członkiem włoskich tajnych służb, amerykańskiego CIA i wywiadu kolumbijskiego. A jeszcze dwa lata temu rozpracowywał neapolską mafię, czyli Camorrę. Właśnie za to gangsterzy próbowali go zabić.

W tej chwili nikt nie wie, gdzie jest Mario Scaramella. I pewnie długo się nie ujawni. Bo rosyjskie służby specjalne będą skuteczniejsze niż włoscy mafiosi. A dokumenty, które Scaramella miał dać Litwinience o tym, jak zginęła rosyjska dziennikarka Anna Politkowska, są wystarczającym powodem, żeby Włocha zabić.