Według śledczych, badających katastrofę airbusa A310, który tuż po lądowaniu uderzył w budynek na syberyjskim lotnisku, już długo przed zetknięciem z ziemią jeden z silników dawał oznaki, że coś jest nie tak. Jednak załoga tego nie zauważyła i beztrosko kontynuowała lot. Gdyby uruchomili procedurę awaryjnego lądowania, być może nie doszłoby do niewyobrażalnej tragedii.

Gdy samolot wystartował 9 lipca z Moskwy, nic nie zapowiadało tragedii. Wszystko szło zgodnie z planem. Maszyna spokojnie osiadła na ziemi w Irkucku i wtedy... stało się. Samolot niespodziewanie zjechał z pasa startowego, po czym jak torpeda wbił się w jeden z lotniskowych budynków. Wybuchł gigantyczny pożar.

Piloci i pasażerowie, którzy siedzieli w przedniej części kabiny, nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. Ci, którzy w chwili katastrofy byli z tyłu samolotu, cudem przeżyli. Udało im się uciec z maszyny przez wyjście awaryjne. Była wśród nich para Polaków.