Mieszkanka okolic Neapolu o swoim odkryciu w torbie z ziemniakami natychmiast zawiadomiła policję. Dzięki temu granat nie wybuchł w jej kuchni, ale na zboczu pobliskiego Wezuwiusza. Zdetonowali go saperzy.
To właśnie oni twierdzą, że Włoszka może mówić o dużym szczęściu. Co prawda granat nie miał zapalnika, ale mógł w każdej chwili eksplodować. W kuchni, czy nawet jeszcze na targowisku, gdzie kobieta kupiła ziemniaki.
Okazało się, że na stragan z warzywami do małej wioski San Giorgio a Cremano koło Neapolu dotarła partia ziemniaków z jakiegoś starego pola bitewnego we Francji. Granaty pochodziły z czasów II wojny światowej i nie miały już zawleczek...