Kilkuset demonstrantów starło się z policją po tym, jak usunięto dzikich lokatorów, tzw. squotersów, z budynku Centrum Młodzieżowego. Uliczne walki trwały od samego rana.

"Protestujący postawili barykady, a funkcjonariuszy obrzucali kamieniami i butelkami" - opowiada Flemming Steen Munch, rzecznik policji w Kopenhadze. Dodaje, że protesty to zwykłe chuligaństwo. Już aresztowano 75 osób, ale policjanci obawiają się, że to nie zakończy zamieszek. Dlatego w okolicach Centrum Młodzieżowego widać wyjątkowo dużo funkcjonariuszy. Policjanci tłumaczą, że pilnują ulic przed atakami bandytów.

Bandytami są lewicowi aktywiści. W 1982 roku wprowadzili się do opuszczonego budynku Centrum Młodzieżowego, należącego do miasta. Tam mieszkali i spotykali się ze swoimi sympatykami. Ale w 2000 roku władze Kopenhagi sprzedały budynek wspólnocie chrześcijańskiej. Ta nie mogła się wprowadzić, bo lewacy nie pogodzili się ze sprzedażą. Postanowili nie opuszczać budynku. Sąd nakazał usunięcie dzikich lokatorów i właśnie dlatego policja użyła siły.