O takim więzieniu marzy pewnie każdy bandzior. No bo jak tu nie cieszyć się, jeśli za najcięższą zbrodnię, jak morderstwo czy gwałt, trafi się do czegoś na kształt ośrodka wypoczynkowego, zamiast więzienia? A w zakładzie karnym w norweskim mieście Bastoy skazani żyją niemal jak na wakacjach.

Norwegowie stworzyli bowiem pierwsze na świecie w pełni ekologiczne więzienie. To oznacza, że więźniowie nie mieszkają w celach, za kratami, drzwi nie mają zamykanych na klucz i nie obserwują ich cały czas armie strażników.

Przeciwnie. Do dyspozycji mają normalne domy stojące luzem na terenie tego dziwnego zakładu karnego. Ich głównym zadaniem w czasie odbywania kary jest opiekowanie się 200 kurczakami, 40 owcami, 20 krowami i 8 końmi. Poza tym muszą uprawiać pola znajdujące się wokół ośrodka.

Jedzenie też mają niezwykłe. Żadnej kaszy czy rzadkiej zupki o nieokreślonym smaku. Osadzeni w Bastoy na deser mają świeże jagódki ze śmietaną, na obiad gulasz z grzybów, a na kolację pieczone ryby z pajdą gorącego, pachnącego jeszcze piecem chleba.

Strawę przygotowują sobie sami z tego, co upolują, złowią albo zbiorą. To jeden z podstawowych punktów programu ich resocjalizacji. W ekologicznym więzieniu bowiem najważniejsza jest przyroda i opieka nad gospodarstwem. "Życie w środowisku, w którym trzeba się wykazać samodzielnością i odpowiedzialnością, jest wyzwaniem i jest wymagające. To motywuje osadzonych do zmiany zachowania" - tłumaczy dyrektor więzienia Oeyvind Alnaes.

Pozostaje tylko pozazdrościć. Bo niejednemu z nas, który nikomu w życiu krzywdy nie zrobił, nie wiedzie się tak dobrze, jak bandziorom z Norwegii.









Reklama