"Le Parisien" zamieszcza wywiad z członkiem rodziny byłego prezydenta, przedstawianym przez dziennikarzy jako "ulubiony bratanek Ben Alego". Mówi on dziennikowi, że wyjechał - wraz żoną i trójką dzieci - z kraju do Francji 10 stycznia, czyli na kilka dni przed upadkiem reżimu swojego stryja. Od ponad miesiąca mieszka w jednej z mniej zamożnych dzielnic Paryża. Dodaje, że stara się o status uchodźcy politycznego we Francji, choć - jak zapowiada - pewnego dnia chciałby powrócić do ojczyzny.
Jak informuje "Le Parisien", Mohamed Ben Moncef Trabelsi figuruje wciąż na sporządzonej przez UE "czarnej liście" członków klanu Ben Alego. Bratanek byłego prezydenta utrzymuje, że zawsze uczciwie zarabiał na życie jako właściciel tunezyjskiego przedsiębiorstwa informatycznego i nie posiada żadnych tajnych kont bankowych w Szwajcarii.
"Dziś moim jedynym błędem jest noszenie nazwiska Trabelsi. Cała moja rodzina jest obiektem prawdziwego polowania na czarownice" - powiedział. "Członkowie naszej rodziny zostali aresztowani i poddani torturom, adwokaci z Tunisu mają zakaz naszej obrony. Sprawiedliwość pozostawiono internetowi i Facebookowi" - skarży się członek rodziny byłego prezydenta Tunezji.
Rozmówca "Le Parisien" wyznaje: "Prowadziliśmy (wraz z rodziną) wygodne życie, ale nic nie ukradliśmy". Opowiada, że jako biznesmen w swoim kraju zaczynał pracę o godz. 6 rano, a kończył czasem o północy. Twierdzi, że obecnie nie ma żadnych informacji o losie byłego prezydenta i jego żony. Ben Ali opuścił Tunezję 14 stycznia pod naciskiem wielkich demonstracji ulicznych przeciwko jego rządom, chroniąc się w Arabii Saudyjskiej. Tunezja domaga się jego ekstradycji. Po obaleniu tunezyjskiego prezydenta aresztowano około 30 członków jego ekipy, którzy czekają na procesy w związku z podejrzeniami o korupcję i przywłaszczenie publicznego mienia.