W tej chwili rosyjscy przewoźnicy wykorzystują 75 samolotów Tu-154 M - takich samych, jak ten, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem.
Przez długi czas w samolocie nie wprowadzano żadnych konstrukcyjnych poprawek. W rezultacie tego w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie wzrosła liczba incydentów lotniczych z udziałem maszyn tego typu - podaje agencja RIA Nowosti.
Szef Agencji Aleksander Nieradko przypomina o katastrofie Tu-154M w Iranie w lipcu 2009 roku, o awaryjnym lądowaniu dagestańskiego tupolewa w grudniu ubiegłego roku, o wydarzeniach z udziałem maszyny linii lotniczych Alrosa w marcu 2010 roku, która cudem wylądowała w tajdze. Tylko niesamowite zdolności pilotów uratowały wówczas pasażerów przed śmiercią.
Jednak, według agencji, Nieradko nie wspomniał o katastrofie polskiego tupolewa, którym w kwietniu 2010 roku leciał do Katynia prezydent Lech Kaczyński wraz w 95-osobową delegacją.
Według szefa rosyjskiej agencji lotniczej, na dziesięć przypadków awarii systemu zasilania, siedem było spowodowanych "rozproszeniem ciepła z akumulatorów".