"Nie ma żadnych wątpliwości, że było to finansowane stamtąd. Mamy wiele dowodów i sądzę, że będziemy mogli podać do wiadomości publicznej, iż akcje te były niestety finansowane przez Rosję" - dodał.
Demonstracje, organizowane przez wiele dni w maju w centrum Tbilisi, zostały brutalnie rozpędzone przez policję w nocy z 25 na 26 maja. Dwie osoby, w tym policjant, zginęły pod kołami samochodów, którymi demonstranci uciekali przed atakiem policji. Władze utrzymują, że był to konwój przywódczyni opozycji Nino Burdżanadze.
Opozycja oskarża prozachodniego prezydenta o autorytaryzm i obarcza odpowiedzialnością za klęskę w wojnie z Rosją w sierpniu 2008 roku.
Saakaszwili bronił w wywiadzie interwencji gruzińskiej policji, oceniając, że była ona "całkowicie na miejscu". "Nie sądzę, by reakcja była ostra. Mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy dążyli do wywołania przemocy" - oświadczył.
W ostatnich latach Saakaszwili oskarżał rosyjskie służby o organizowanie ataków na gruzińskim terytorium.
Gruziński prezydent w wywiadzie dla rosyjskiego tygodnika wyraził ponadto opinię, że premier Rosji Władimir Putin dąży do odzyskania kontroli nad Gruzją. "(Putin) chce przywrócić Związek Radziecki i nie kryje się z tym" - zaznaczył Saakaszwili.