– Do 31 grudnia powinniśmy opuścić budynek. Trwają rozmowy w sprawie lokalizacji zastępczej – mówi „DGP” I sekretarz ambasady Paweł Marczuk. Urzędnicy Dypserwisu, który wynajmuje budynki placówkom, nie podali stronie polskiej przyczyny decyzji. – Budynek przy Rumiancewa jest w fatalnym stanie technicznym – powiedział nam Wiaczasłau Lebiadzieu, który w Dypserwisie odpowiada za kontakty z korpusem dyplomatycznym.
Ambasada RP i tak miała zmienić siedzibę. W ciągu trzech, czterech lat powinna zakończyć się budowa nowego gmachu naszego przedstawicielstwa. Czy Dypserwis nie mógł zatem poczekać z remontem do momentu oddania go do użytku? – To wykluczone. Remont powinniśmy wykonać jak najszybciej. To kwestia czysto techniczna – twierdzi Lebiadzieu.
Nieoficjalnie mówi się jednak o innych powodach. Na gmach przy ul. Rumiancewa, podobnie jak na sąsiednią działkę zajmowaną przez ambasadę Niemiec, której również nie przedłużono umowy, ma ochotę jeden z miejscowych notabli. Ulica Rumiancewa jest położona w atrakcyjnym rejonie Mińska, pełnym zieleni, a zarazem blisko ścisłego centrum.
Problem z umową najmu nie jest pierwszym tego typu kłopotem naszych dyplomatów. W 1998 r. polski ambasador musiał na siedem miesięcy opuścić Mińsk po tym, jak władze zmusiły jego i kilkunastu innych dyplomatów do opuszczenia rezydencji na prestiżowym osiedlu Drozdy. Prezydent Łukaszenka, który również ma tam willę, obawiał się, że bliskie sąsiedztwo dyplomatów stanowi zagrożenie dla białoruskich tajemnic.
Reklama
„Narodnaja Wola”, która ujawniła problem z najmem, łączy go z kolei z początkiem polskiej prezydencji w UE, bo kłopoty miało także dotychczasowe przewodnictwo. W czerwcu na portalu RuTube pojawiły się nagrania wideo kompromitujące żonę ambasadora Węgier Ferenca Kontry. Budapeszt jest przekonany, że w przecieku maczały palce białoruskie specsłużby. – Kto na Białorusi ma możliwość, by przez kilka miesięcy śledzić dyplomatów i podsłuchiwać ich telefony? – pytał retorycznie Kontra.